czwartek, 14 maja 2015

1.1

Cecile podeszła do łóżka, odsunęła kotarę przesłaniającą chorego i taca z jedzeniem wypadła jej z rąk.

***

Obudził go nagły hałas. Otworzył oczy i zobaczył nad sobą biały baldachim. Kiedy uniósł się lekko na łokciach dostrzegł czubek głowy jakiejś uczennicy zbierającej z podłogi pobite talerze i resztki jedzenia.

– Pulito – powiedział automatycznie. Lata pracy w zawodzie nauczyciela Eliksirów sprawiły, że umiał sprzątać rozbite szkło nawet wpół śpiąc. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na niego, zupełnie zapominając o naczyniach, które chwilę wcześniej próbowała zbierać. Patrzyli na siebie i przez chwilę czuł się lekko i błogo i nie był do końca pewien, czy się już obudził, czy też nadal śni. Gdzieś tam z boku jego umysł zarejestrował informację, że to jednak wcale nie uczennica, tylko dorosła kobieta. Aż wreszcie wrócił do rzeczywistości i zorientował się, co oznacza widok, który miał przed oczami.

“Szlama mać” pomyślał w duchu. Szpital, połamane nogi i dobre rady Dumbledora. Nie chciał leżeć w łóżku, nie chciał bezsilnie poddawać się długiej kuracji. Oczywiście wiedział, że dyrektor ma rację. Przy tak poważnym złamaniu – prawdę mówiąc raczej lepszym określeniem byłoby zmiażdżenie – leczenie wymaga precyzji i uwagi. I czasu. Tylko osoba o naprawdę dużym doświadczeniu, ktoś taki jak główna pielęgniarka Hogwartu, jest w stanie złożyć w parę dni kończyny tak, żeby nie został ślad. Tak, żeby pacjent nie kulał potem i nie skakał jak idiota potykając się o własne nogi. Oczywiście wiedział, że sam by sobie tak dobrze nie poradził.

– Gdzie jest Madam Pomfrey? – spytał i jednocześnie spróbował poruszyć nogą z nadzieją, że wszystko jest już dobrze i może wracać do siebie. Nie było w porządku, było cholernie nie w porządku, choć nie był pewien, czy sparaliżował go rzeczywisty ból, czy też wspomnienie tego paskudnego odczucia z wczoraj, gdy ogromny kawałek skały próbował go rozmazać po kamiennej podłodze. W każdym razie nadal go bolało.

– Gdzie. Jest. Madam. Pomfrey. – powtórzył, coraz bardziej zły. A co, jeśli kuracja nie działa?

– Zawołam ją. Ja tylko pomagam, prosiła mnie, żebym… Już po nią idę! – dziewczyna wyglądała na spłoszoną i chyba trochę wystraszoną.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz