poniedziałek, 28 września 2015

4.7

Biegł myśląc, że jeśli planuje uciekać do lasu za każdym razem, gdy coś go zdenerwuje, to wkrótce będzie mógł wystartować w maratonie.

Był na siebie cholernie zły. Cecile zostawiła mu wyraźne instrukcje, żeby nie próbował otwierać tych głupich kart, a on z jakichś zupełnie bezsensownych powodów zostawił jej wiadomości porozrzucane w gabinecie i nawet na nie nie zerknął. Teraz ma za swoje. To, że wylądują razem z Cecile w szpitalu nie wydawało mu się wcale najgorsze, ale jak pomyślał, że jego asystentkę czekają koszmary z synkiem w roli głównej… A nie może przecież dać im obojgu ciasteczka, bo to mijało się z celem! Chcieli zobaczyć od środka, o co w tym wszystkim chodzi, no to zobaczą. Tylko oryginalny plan był taki, żeby to zrobić w sposób bardziej kontrolowany.

Prawie się przewrócił o leżące na środku ścieżki skrzaty. Spały głośno chrapiąc i od czasu do czasu jęcząc. Przez chwilę patrzył na nie zdziwiony, bo te leśne stwory raczej wolą przebywać w ukryciu. Szybko jednak spostrzegł porozrzucane wokół zgniecione sreberka. Westchnął. W sumie nie ma co skrzatów ruszać, nic im nie pomoże. A gdyby tak… Nie zdążył nic przygotować na dzisiejsze zajęcia, może po prostu zrobi lekcję, którą miał w planach za trzy tygodnie? Te nieszczęsne stworzenia świetnie się nadadzą na eksponaty. Tylko trzeba przygotować ze dwa litry ekstuzinu, dobrze, że to szybko idzie.

Wracał do szkoły dźwigając swą zdobycz. Trzecioklasistom dobrze zrobi zobaczenie, jak pewne mikstury działają w praktyce. Uświadomił sobie, z którą dokładnie grupą ma teraz zajęcia i przypomniał sobie, co Cecile ostatnio opowiadała. Westchnął.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz