czwartek, 28 stycznia 2016

7.8

Nie był pewien, czy zdoła znaleźć odpowiednią wieżę, a nie chciał okazać niepewności. Na szczęście udało mu się trafić do obrazu wejściowego tylko raz troszeczkę zbaczywszy z drogi.

- Termodynamika! - powitał smoka i poczekał, aż drzwi staną otworem. Weszli do środka obaj. Pokazał Nero, jak się obraca płaskorzeźbą i kazał mu ustawić na takiej perspektywie, jaką widział na swojej mapie. Chłopak szybko znalazł miejsce którego szukał. Snape chciał zerknąć przez otwór i zauważył, że na ziemi leży różdżka. Schylił się, by ją podnieść.

- Czy możemy pomóc? - spytał nieśmiały głos w progu. Jakim cudem Lena i Potter znaleźli ich tutaj?

- Panie profesorze, przyszliśmy, bo Harry mówi, że pani Cornick wygląda na uwięzioną…

- Lena! - wykrzyknął Harry.

- Cisza! - wysyczał Snape. Miał ochotę wyrzucić tych gówniarzy z komnaty. Ale teraz wydawało mu się pilniejsze odnalezienie Cecile. Zajrzał do okienka, które wcześniej wskazał Nero. Po drugiej stronie była malutka salka o kamiennych, pustych ścianach. Bez okien, bez mebli. Na podłodze duże kamienne płyty. Na przeciwko okna siedziała Cecile, oparta o ścianę, z głową przechyloną nienaturalnie na bok. Jasne włosy przykrywały jej twarz. Nie widział z tej odległości, czy oddycha. Na środku pokoiku leżała jakaś książka. Snape z przerażeniem przypomniał sobie historię z zeszłego roku z zaklętym pamiętnikiem. Ręce Cecile zwisały bezładnie, puste. Domyślił się, że to jej różdżkę trzyma w ręku.

Nie zastanawiał się wcale. Wypowiedział zaklęcie i zsunął się zakręconym tunelem do pokoiku w dole.

- Cecile - zawołał i szybko do niej podszedł. Chwycił ją za rękę, szukając pulsu. Ręce miała chłodne, ale nie zimne. Chwilę mu zajęło, nim wymacał tętnicę na nadgarstku, ale właśnie w momencie gdy poczuł wreszcie miarowe uderzenia, zobaczył też, że dziewczyna porusza głową.

- Was… Was isch passiert? - spytała nieprzytomnie, próbując rozmasować zdrętwiałą szyję.

- Wszystko dobrze? - spytał.

- Wszystko w porządku? - spytał chór głosów za nim. Cholera. Trzeba było wyraźnie kazać tym dzieciakom zostać u góry.

- Skąd się tu wziąłeś? - spytała Cecile wciąż jeszcze zaspana.

Dziwnie podobało mu się, że patrzy się tylko na niego i zdaje się nie zauważać zupełnie pozostałych osób.

- Oni powiedzieli, że tu jesteś - wskazał na grupkę uczniów za nim. I dodał zgryźliwie - Ja miałem nie pytać, skąd to wiedzą.

- A czy ktoś z was może wie, jak stąd wyjść? - spytała, teraz już wszystkich.

Snape rozejrzał się dookoła. W miejscu, gdzie powinno być okno, była tylko murowana atrapa z ceglaną framugą. Pozstałe ściany również zdawały się całkiem puste.

- Próbowałam coś znaleźć, ale… O, tu jest! Dzięki! - szybkim ruchem wyrwała mu z ręki swoją różdżkę. Tuląc do siebie magiczne narzędzie wreszcie powoli zaczynała wracać do równowagi. - Naprawdę chciałabym się stąd wydostać.

Przede wszystkim odetchnął z ulgą. Cecile była cała i zdrowa, wobec tego faktu problem wydostania się z jakiegoś pokoju wydawał się banalnie błahy. Podniósł różdżkę do góry gotów do otworzenia jakiegokolwiek wyjścia.

- Czy nie powinni państwo najpierw poszukać tego skarbu? - przypomniał sobie nagle Nero.

- Co? - spytała głupio Lena.

- No, skarbu syrenki. Tu miał być ukryty. I tylko…

- My go nie znajdziemy - powiedziała Cecile wesoło i uśmiechnęła się do Snape'a.

- Nie my - sam nie wiedział czemu odwzajemnił jej uśmiech. Przez chwilę patrzyli się na siebie, jakby znali jakiś sekret, o którym inni nie mają pojęcia. I było to bardzo fajne.

- Może rzeczywiście powinna pani spróbować poszukać? - zastanawiała się Lena.

- Możemy wszyscy spróbować. Tylko szybko, bo ja naprawdę muszę stąd wyjść.

- Ale…

- Spróbuj Lena.

Chłopcy zaczęli szeptać jakieś zaklęcia. Snape przez chwilę wypróbowywał znane sobie sposoby umiejscowienia ukrytych przedmiotów, ale nagle oprzytomniał.

- Cecile, ale co ci strzeliło do głowy, żeby tu wchodzić?

- Nie wiem… To znaczy, nie tak. Nie planowałam przecież pchać się tutaj bez różdżki. Poza tym, kiedyś zdarzyło mi się widzieć tu ludzi, więc nie przyszło mi do głowy, że może być ciężko się stąd wydostać.

- Był tu ktoś? Szukał skarbu?

Zerknęła na uczniów. Podążył za jej wzrokiem. Ciągle byli zajęci opukiwaniem ścian, ale oczywiście mogli słyszeć każde słowo ich rozmowy.

- Jeszcze w czasach szkoły. Z całą pewnością byli dobrymi kandydatami na szczęśliwych znalazców. Ale moim zdaniem poszukiwania były ostatnim, co mieli w głowie.

Bez trudu domyślił się, czym mogli w takim razie zajmować uczniowie w doskonałej kryjówce przed światem. Wzruszył ramionami.

- Żadnych szkieletów tu nie ma, więc jakieś wyjście musi istnieć.

- No właśnie. Zresztą, widziałam ich niedługo potem w pociągu. I jestem pewna, że ani nie wchodzili, ani nie wychodzili przez moją kryjówkę.

- Kto? - spytał, nagle zaciekawiony.

Teraz ona wzruszyła ramionami. Albo nie wiedziała, albo nie uważała tego za istotne. Pewnie któryś z jego kolegów z grupy, nikt inny przecież nie przemknąłby się niezauważony przez wspólną salę. No, chyba żeby miał pelerynę-niewidkę - przemknęło mu przez głowę i szybko przepędził tę myśl, bo wiodła w kierunku, w którym bardzo nie chciał podążać. Spojrzał na Cecile.

Podniosła z podłogi książkę i powiedziała zdecydowanie.

- Snape, ja muszę stąd wyjść. Teraz. Siedzę tu od rana… Masz jakiś pomysł?

Oczywiście, że miał! Zawsze chciał tego spróbować!

- Odsuńcie się! - powiedział i machnął ręką za siebie. Poczekał, aż wszystkie dzieciaki będą w bezpiecznej odległości i skierował różdżkę na ścianę.

- Murare Aperto! - krzyknął. Efekt przerósł jego najśmielsze oczekiwania. Plan był taki, żeby w ścianie wybić dziurę, przez którą dawałoby się przejść. Tymczasem mury ze wszystkich stron kruszyły się z hukiem, a dookoła unosił się kurz. Z przestrachem spojrzał na sufit, zastanawiając się, jak ratować siebie i pozostałych przed zasypaniem pod gruzami, jednak sklepienie zdawało się nieruchome. Nie zdążył się nawet jeszcze poruszyć, a już całe zamiesznie zaczynało się uspokająć. Spod opadającego pyłu powoli wynurzały się przerażone twarze jego towarzyszy, a po chwili zaczął słyszeć jeszcze inne głosy. Rozejrzał się uważnie.

Stali w pokoju Slytherynian, w miejscu, w którym godzinę wcześniej z uwagą przyglądał się ścianie. Teraz ta ściana leżała całkiem rozkruszona, a kawałki tynku, cegieł i podartej tapety pokrywały komodę i fotele. Ukryta komnata zniknęła całkowicie i nic nie wskazywało na to, by było tu coś więcej niż cienkie przepierzenie.

Cecile otrzepała się lekko, podała mu książkę i podeszła szybkim krokiem do jakiejś uczennicy. Poszeptała z nią przez chwilę i oddaliła się we wskazanym przez nią kierunku.

- Wy też powinniście stąd znikać - powiedział Nero do Leny i Harrego. Oni jednak sami się już zorientowali, że pozostawanie w pokoju obcej grupy nie jest najlepszym pomysłem i nie zastanawiając się dłużej wyszli z sali.

Snape też chciał wyjść, nie miałby wyrzutów sumienia zostawiwszy sprzątanie na głowie uczniów. Pomyślał jednak, że dużo mądrzej będzie sprawdzić, czy pod gruzami nie znajdzie skarbu.




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo.
Polub Limotini na facebooku.

1 komentarz:

  1. No! Wreszcie coś się działo. Czytałam w napięciu. Bardzo fajny rozdział. Czekam na dalsze wydarzenia :D

    OdpowiedzUsuń