poniedziałek, 29 lutego 2016

8.8

Kiedy wracał do swojego pokoju natknął się na korytarzu na Harrego i jego bandę. Znaczy się, Harrego i jego wiernych kompanów.

– Dobry wieczór, Potter – odpowiedział przyjaźnie na powitanie tamtego. – Ładny wieczór na spacer po zamku, prawda? – spytał.

Chłopak tylko skinął głową i wyglądał jakby próbował uciec. Jego przyjaciel już szykował się do biegu, tuląc do siebie swoje magiczne zwierzę.

– Nie tak szybko, Weasley – powstrzymał go Snape. – Podejdź proszę ze mną do gabinetu.

Ruszył szybko w kierunku swojej pracowni. Nierozłączna trójka podążała za nim, ale tylko Ron wszedł do sali. A może raczej został wepchnięty.

– Weasley, widzę, że cały czas nie udało ci się nic zrobić z tym nieszczęsnym zwierzęciem – powiedział.

– Nie, panie profesorze – głos chłopaka prawie drżał. Podał mu szklaną butelkę i małe, płaskie pudełeczko z białawą pastą.

– Spróbuj go wykąpać w tym płynie. Po tygodniu powinien wreszcie mieć gładką i gęstą sierść. Możesz też spróbować coś zrobić z tymi siekaczami – choć powiem szczerze, nie mam pojęcia, jak nałożysz tę maść na zęby zwierzęcia. Ron spojrzał niepewnie na mikstury, które trzymał w dłoni. Szczur, siedzący na jego ramieniu, jeszcze mocniej się do niego przytulił.

– Dziękuję, panie profesorze – powiedział w końcu i bardzo szybko wycofał się z pracowni.

– Dostałem to. Dla Scabbersa. O co w tym wszystkim chodzi? – Snape usłyszał zdziwiony szept Weasleya zza drzwi.

– Moim zdaniem to jest alibi – odpowiedziała mu Hermiona swoim denerwującym głosem wszystkowiedzącej.

– Co? – spytali obaj chłopcy, nawet nie próbując już być cicho.

– Nic nie zauważyliście? To ja na pewno nie będę wam tłumaczyć.

Wsłuchiwał się w oddalachący się odgłos ich kroków. Może to i lepiej, że chce sie pogodzić z Potterem. Nie po raz pierwszy pomyślał, że nie chciałby mieć tej małej jako wroga. Stanowczo jest zbyt spostrzegawcza. Ale to chyba znaczy, że jego mikstury zadziałały, prawda? Jakby to miało jakiekolwiek znaczenie!




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

5 komentarzy:

  1. Hmmm... ta "cholera" mi tu nie pasuje... Czy Snape, który nie zna świata mugoli na tyle, żeby zorganizować sobie telefon, użyłby w myślach takiego zwrotu? Chodzi mi po głowie coś istniejącego w j. polskim, ale bardziej abstrakcyjnego dla współczesnego czytelnika (do diaska? do pioruna?), albo stworzenie czegoś magicznego. Tu mi przez tekst przebiła się Limotini, z polskimi schematami i mugolskimi lękami (czy cholera zagrażała czarodziejom przed wiekami?). Hmmm... ale jeśli okaże się, że np. Snape wychowywał się pod okiem Justysi, to jego sposób wysławiania się będzie uzasadniony. Pozdr., Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu,
      dobra uwaga. Spotkałam się z prawie takim samym zarzutem w związku z przekleństwem na samym początku opowiadania, w pierwszym rozdziale. Pamiętam, że wtedy długo się zapierałam, że nie będę zmieniać (powody podam poniżej), ale ostatecznie uległam i tekstowi to wyszło zdecydowanie na zdrowie. Więc pomyślę - dziękuję.
      A ze Snapem z kanonu jest tak, że jest on przecież księciem pół-krwi - wychował się w mugolskim ojcem (od którego na pewno nauczył się przeklinać), w mugolskiej miejscowości, w której zresztą bywał w wakacje, gdy już dzieje się akcja Harrego Pottera. Tak więc jestem przekonana, że świat nie-magiczny to on zna i w miarę rozumie. A przynajmniej takie jego aspekty, z którymi się zetknął w dzieciństwie (bo przecież do podstawówki chodził zwyczajnie, prawda?).
      Próbowałam wyjaśnić, że z tym telefonem to jest tak, że on wie, że powinien się tym zająć, ale nie do końca mu się chce, nie za bardzo chce myśleć o tym, co się dzieje w Kenilworth. Ale widzę, że mi nie wyszło - no nic, dobrze wiedzieć, to też jest istotna informacja.
      Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!!!

      Usuń
  2. Do Snapcia pasowałoby "do licha" albo "a niech to". A poza tym jakie mikstury? Te dla gryzonia? Jeszcze nie wiadomo, czy skuteczne. Snapuś się czegoś napił? Albo to sie nie nazywa mikstura, tylko alkohol :P
    A wgl fajnie, fajnie, w czwartek widzę kolejny rozdział. I to nie była prośba :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama nie umiem przeklinać, to i w pisaniu mi nie wychodzi :) Pomyślę, pomyślę nad tym!
      A z miksturami nie będę teraz wyjaśniać, tak tylko o tym wspomniałam (nie tylko tutaj, w kilku miejscach), ale na główny wątek nie ma to większego wpływu. Kiedyś może opowiem, co chciałam przez to powiedzieć, teraz nie będę Wam odbierać zabawy, a nuż ktoś sie sam domyśli.
      I idę do pisania, już idę, obiecuję!

      Usuń
  3. Haha. A widzisz, każda umiejętność jest warta nabycia, nawet przeklinanie sieę przydaje. Podobno też soczyste przekleństwo zmniejsza poziom bólu itp. ^^
    MHm. No dobra, myślimy.
    Ano pisz pisz.

    OdpowiedzUsuń