poniedziałek, 18 maja 2015

1.5

– Sprawdź jeszcze, czy mam wszystkie składniki dla dwóch grup na czwartek – powiedział odrywając wzrok od całkowicie nieskładnego wypracowania Lavender Parvati. I dodał: – Mikstura Agruela i Napój Olimoniczny.

Pochylił znowu głowę nad pracą do sprawdzenia, ale kątem oka wciąż patrzył na Cecile. Podobało mu się posiadanie asystentki. Bardzo mu się podobało. Nawet nie licząc tych chwil, kiedy mógł odpowiedzieć koledze: “Nie ma sprawy. Moja sekretarka przygotuje to dla ciebie.” Przez chwilę wyobraził sobie jakby to wyglądało, gdyby któryś z uczniów pomagał mu w jego kantorku. Musiałby wszystko tłumaczyć, musiałby wszystko wyjaśniać, a kiedy wyznaczyłby karę za rozlanie płynu z karafki (“ułóż alfabetycznie wszystkie archiwalne wypracowania z pięciu ostatnich lat. Różdżkę możesz położyć tu na biurku”), praca zostałaby wykonana bez sprzeciwu, w milczeniu i oczywiście nie tak jak trzeba. A jego pogarda by tylko rosła.

Z Cecile się tak nie dało. Patrzył, jak bez wahania zdjęła z półki jego księgę z przepisami i jednym ruchem róźdżki stworzyła listę potrzebnych rzeczy. Zmarszczyła brwi.

– Nie mamy Combeluli – powiedziała. Rzeczywiście, dzień wcześniej ten idiota Logbottom przewrócił gablotkę w gabinecie i niektórych z przechowywanych tam składników nie dało się uratować. – Chyba że trzymasz gdzieś jakiś zapas?

– Nie, nie mamy więcej – odrzekł i westchnął ciężko. Combelule można zbierać tylko podczas pełni księżyca. Przez trzy następne tygodnie musi wymyślić coś innego na zajęcia. – Daj mi pomyśleć.

Przez chwilę zbierał myśli, aż wreszcie go olśniło.

– Weź z szafki Ponkarię i Luluinę – powiedział. – Dobrze dzieciakom zrobi poznanie różnicy.

– Chcesz zastąpić Combelulę tymi dwoma? Da się tak? – Spytała zaciekawiona. Uśmiechnął się.

– Jeśli dodasz tylko jedną albo drugą, to efekt będzie wprost przeciwny. Ale jeśli weźmiesz pięć części Ponkarii i jedną Luluiny… Tylko nie zamiast, ale tak by w sumie ich było trzy razy więcej niż Combeluli... Wtedy dostaniemy prawie Miksturę Agruela.

– Prawie?

– Nie będzie tak silna. I efekt będzie widoczny tylko przez kilkadziesiąt sekund, a nie przez godzinę. Ale czasem to może uratować życie.

– Próbowałeś?

– Raz. Chętnie spróbuję jeszcze raz w bezpiecznych warunkach – znowu się uśmiechnął.

– Rozumiem, że dodanie większej ilości tych składników nie zwiększa już mocy?

– Hmmm. Zwiększa. Tylko że efekty uboczne Ponkarii stają się zbyt dotkliwe.

– Uszy zaczynają się ciągnąć po podłodze? – roześmiała się. Spojrzał na nią zaskoczony. Naprawdę niewiele znał osób, które by wiedziały, co się stanie w takiej sytuacji. – To ja idę po te rzeczy do magazynku – dodała szybko.

Kiedy po 10 minutach wróciła z pudłem pełnym puszek i papierowych toreb, połowę prac domowych miał już sprawdzoną i zdecydowanie odczuwał chęć zrobienia przerwy.

– Wolisz kawę czy herbatę? I jaką? – spytał. Co jak co, ale przygotowywać napoje umiał naprawdę dobrze i bardzo miał ochotę popisać się przed osobą, która potrafi je docenić.

Kilkoma ruchami różdżki przywołał wszystkie składniki i w dzbanku zaparzył herbatę dokładnie według życzenia (czarna, bez cukru, bez mleka). Poczekał, aż wywar nabierze odpowiedniego odcienia.

– Proszę – podał jej kubek i nie rozczarował się. Z przyjemnością patrzył, jak dziewczyna delektuje się zapachem i z aprobatą kiwa głową po pierwszym łyku. Miał ochotę powiedzieć jej też coś miłego.

– Ty powinnaś była zostać nauczycielką. Masz predyspozycje.

– Zawsze chciałam – wzruszyła ramionami. – Ale najpierw trzeba by skończyć jednak szkołę, nikt nie chce cię zatrudnić, jak odeszłaś w połowie ostatniej klasy. Poza tym potrzebowałam pieniędzy, a potem już głupio było zmienić firmę.

– Odeszłaś tuż przed końcem szkoły? – spytał zanim zdał sobie sprawę, że takie pytanie może być zbyt osobiste. Było.

– Urodziłam pod koniec lipca. Nie miałam głowy do egzaminów w tamtym roku. – Pochyliła głowę nad filiżanką, więc nie widział jej twarzy. Przez chwilę przestraszył się, że zacznie mu opowiadać o jakichś ciążach czy zawodach miłosnych. Byłaby to ostatnia rzecz, którą chciałby usłyszeć. Na szczęście powróciła do tematu swojej kariery. – Tak naprawdę to dlatego tu wróciłam. Bo chciałam zobaczyć, co by było, gdybym jednak została w Hogwarcie.

Wiedziałam, że na prawdziwą posadę nie mam szans, ale pomoc Madam Pomfrey była też całkiem niezłą propozycją.

Przez chwilę myślał, czy on by tak potrafił. Czy gdyby w swoim czasie Dumbledore mu nie uwierzył i nie dał mu posady, gdyby spędził 10 lat swojego życia sprzątając gabinety swoich przełożonych, gdyby potem jedyną dostępną pracą na Hogwarcie była praca pomocnicy pielęgniarskiej… Nie zgodziłby się za żadne skarby.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz