środa, 20 maja 2015

1.7

Kiedy wieczorem wrócił do swojego pokoju i wreszcie miał trochę spokoju od codziennego zamieszania, pierwsze co zrobił to zajrzał do swoich wspomnień. Tym razem wpatrywał się w twarze dzieciaków stojących dookoła. Trochę czasu mu zajęło, nim zauważył ją w tłumie. Włosy miała wtedy dużo jaśniejsze, związane w jakąś idiotyczną kitkę. Była drobniutka, łatwo było jej nie dostrzec. Ale kiedy już ją zidentyfikował, zorientował się, że była wszędzie. Jeśli tylko gapie otaczali którąś z jego porażek albo (dużo rzadszych) sukcesów, ona tam była. Nigdy nie śmiała się złośliwie, zwykle patrzyła bardzo poważnym wzrokiem tuląc do siebie jakąś książkę albo torbę, jakby chroniła się za nią przed światem. Przejrzał parę wspomnień z ostatniej klasy. Z zaskoczeniem zobaczył ją wtuloną w Orsina przy stole Ślizgonów. Bardziej domyślał się, niż widział, że zachowywali się dość obleśnie, bo jego wspomnienie było bardzo niewyraźne. Cały czas wpatrzony w stół Gryffindoru tylko kątem oka śledził to, co się działo przy jego stole.

Następną scenę chciał przewinąć, bo była tam jedynie Lily biegnąca po jesiennej łące w kierunku Pottera i śmiejąca się radośnie, kiedy nagle ujrzał coś co zmroziło go kompletnie. Koło niego w grupie Slytherinian stał Orsin i trzymał Cecile za rękę. Nie, nie za rękę, za nadgarstek. Mocno. Ona coś mówiła, kiwała przecząco głową, ale Orsin pociągnał ją w swoim kierunku. I Snape zobaczył jego oczy, i zobaczył w nich ten sam wyraz okrucieństwa pomieszanego z pożądaniem, który widział później w czasach Voldemorta. Nie wiedział co się stało potem, bo kiedy znów odwrócił wzrok od Lily, tamtej dwójki już nie było.

1.7 i 1/2

Do lekcji zostało mu jeszcze 10 minut, wszystko miał gotowe, sprawdzone prace domowe jak zwykle Cecile mu posortowała zgodnie z kolejnością na liście. Patrzył na dziewczynę, jak precyzyjnymi ruchami różdżki czyściła z kurzu szafę z suszącymi się ziołami. Wyglądała tak krucho i delikatnie jak te listki. Nie mógł powstrzymać pytania:

– Czy Orsin cię skrzywdził?

Odwróciła się do niego zdziwiona.

– Wtedy, w szkole? – spytała. Skinął głową. Wzruszyła ramionami i wróciła do swojej pracy.

– Nie – odpowiedziała i ze zdziwieniem dostrzegł, że mówi z uśmiechem. – Ale wiem, co masz na myśli. W tamtym czasie Orsin chciał tylko udowodnić, że jest naprawdę czarujący. A ja… No cóż, to była bezsensowna decyzja, ale całkiem moja. A kiedy sprawy wymknęły się spod kontroli… – Machnęła ręką i jedna ze świeżo zerwanych roślinek w mgnieniu oka wyschła i opadła smutno w wazoniku. – Byłam głupia, ale nie aż tak. Orsin stracił mną zainteresowanie.

Snape spojrzał, jak przywraca biedną roślinkę do poprzedniego stanu i zaczerwienił się kiedy zrozumiał, o czym ona mówi.

– Przepraszam, nie powinienem był pytać – przełknął ślinę. – Nie znałem go dobrze w szkole, ale potem… Potem widziałem co robił. Rzeczy, których nawet ja wolałbym nie widzieć.

– Wiem. Słyszałam. Dlatego właśnie uciekłam.

– Uciekłaś?

– Wyjechałam do Zurychu. Tam mogłam dostać pracę, w której nie przeszkadzała ani nieukończona szkoła, ani nieznajomość języka… W sumie nie żałuję. Ale to boli jak się patrzy w twarz dziecka i tak bardzo by się chciało, by ktoś inny był jego ojcem.

Przez bardzo krótką chwilę myślał, że ona zna jego tajemnicę, choć przecież wiedział, że mówiła o Yannicku.

Dzwonek. Czas iść do klasy. A bardzo chciał się o niej dowiedzieć więcej.



Czytaj dalej

2 komentarze:

  1. wciągnęłam się, czekam na więcej (zwłaszcza wąsy i szalet, może w Zakazanym Lesie? - tak, ja z reklamy na esd;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się!
    [...] Snape westchnął i z przyzwyczajenia pogładził się po wąsie. Zrozumiał wreszcie, dlaczego zadrzewiony teren koło Hogwartu nazywa się Zakazanym Lasem. Wybudowanie domku, nie! domeczku! w którym trzeba było od nowa wyczarowywać stół za każdym razem, jak chciało się zjeść na siedząco, wymagało tylu pozwoleń, że prawie przerastało to jego możliwości. Wyciąć ścieżkę przez bór potrafił jednym zaklęciem, ale "Zgodność z Ustawą o Ochronie Drzew Magicznych", "Zaświadczenie o Neutralnym Wpływie na Pole Energetyczne", podpis naczelnego Inspektora Czarobudowlanego... Jak Mugole sobie z tym radzą?! [...]

    OdpowiedzUsuń