czwartek, 21 maja 2015

1.8

I dowiedział się więcej – pomyślał gorzko. Leciał na miotle ponad polami i lasami i zastanawiał się, czy ta nowa wiedza go cieszy czy nie.

Kiedy po zajęciach wrócił do kantorka, wszystko go denerwowało. Potrzebował świeżego powietrza. Miał ochotę na długi spacer, albo nawet bieg po lesie. Wiedział jednak, że nie powinien nadwyrężać nogi, nawet magicznie złożone kości potrzebują czasu by się dobrze zrosnąć. Otworzył więc szafę i wyciągnął miotłę. Chciał wyjść nie patrząc nawet w stronę swojej asystentki, ale powstrzymała go.

– Poczekaj – powiedziała i stanowczym ruchem wyjęła mu miotłę z ręki. Nie spodziewał się tego, więc nawet nie próbował protestować. Położyła ją na biurku, pokręciła w jedną stronę, pomacała, sprawnym ruchem obróciła… Buuum! Iskry przebiegły po miotle. Cecile machnęła różdżką i przywróciła prawidłowy stan przypalonym gałązkom. Potem podała mu miotłę i chciała wrócić do swojej pracy.

– Co? – powstrzymał ją. – Co się stało?

– Kurz i za dużo magii trawersalnej. Lepiej, żeby takie wyładowania nie zdarzyły się, jak jesteś w powietrzu.

– Skąd wiedziałaś? – Ze zdziwieniem obracał pojazd w ręku.

– To moja miotła – powiedziała z uśmiechem. Chciał zaprotestować, ale dodała: – Nimbus XP. Ja ją projektowałam. Nie sama, ja się zajmowałam tylko kształtem, ale oczywiście musiałam na takie rzeczy też zwracać uwagę. Rozumiesz, jak masz w ręku tysiące mioteł, to po prostu wiesz, kiedy któraś z nich jest bliska przesilenia.

No tak. Teraz przypomniał sobie, że Nimbusy projektowali w Szwajcarii.

– Dzięki – skinął głową i wyszedł. Cóż, to by było na tyle. Jego mała asystentka nie ścierała kurzu przez kilkanaście lat. Jego mała asystentka projektowała miotły, których używały tysiące magów. Jeśli ktoś mógł powiedzieć, że odniósł zawodowy sukces, to raczej ona niż on. Ciekawe ile jeszcze tajemnic kryje się w tej kruchej istotce.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz