czwartek, 11 czerwca 2015

1.13

Snape wszedł wczesnym rankiem do gabinetu, ciągle zaspany, mimo w teorii orzeźwiającego, prysznica i uświadomił sobie, że zupełnie niepotrzebnie zrywał się bladym świtem. Od dzisiaj przecież Cecile wracała do Madam Pomfrey. Przetarł oczy i przez chwilę kusiło go, by siąść w fotelu i jeszcze trochę pospać, ale potem przypomniał sobie, że nie ma jeszcze nic przygotowanego na dzisiejsze zajęcia. Westchnął. Kawa najpierw. Z przyzwyczajenia zrobił taką, jaką nie on lubił najbardziej, westchnął znowu, wyczarował podwójny cukier i powoli łykając gorący płyn zastanawiał się nad planem dnia.

Kończył właśnie czytać potwornie nudny artykuł o najnowszych metodach wykorzystania filtrów dekarendalnych do uzyskania bardziej skondensowanych mikstur, gdy sowa wleciała przez uchylone okno. Ze zdziwieniem odkrył, że wśród kilku grubych kopert z prenumeratą jest też cieniutki świstek z prywatnym listem.

Madam Pomfrey powitała mnie stertą zaległych zadań z 3 zeszłych tygodni. Nie mam czasu usiąść! Mogę przyjść do Twojego gabinetu po południu i skończyć pisać esej z historii? Tutaj na pewno nie będę miała spokoju.

Cecile

Tak, oczywiście.

– odpisał od razu. Szybko przeszedł się po pokoju i zebrał wszystkie prace do oddania dla różnych klas, zerknął na swoje notatki, upewnił się, że do wszystkiego, co zaplanował na dzisiaj ma odpowiednie składniki.

I cichutko pogwizdując ruszył do klasy w podziemiach.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz