czwartek, 2 lipca 2015

2.6

Wciąż rozgadani weszli do gabinetu Dumbledora. Naprzeciw drzwi stało zupełnie niepasujące do wystroju lustro. Snape uśmiechnął się widząc, jak wyglądają razem, on w ciemnym płaszczu, z czarnymi włosami i twarzą wyraźnie nienawykłą do śmiechu, ona w białej pelerynie pielęgniarki, z jasnymi włosami, taka delikatna i krucha, i ze spojrzeniem, w którym kryło się coś, czego nie umiał nazwać, ale od czego serce zaczęło mu nagle szybciej bić.

- Ekhm - usłyszał czyjeś chrząknięcie. Obrócił się gwałtownie, przez sekundę patrzył Cecile prosto oczy i czuł, że wszechświat wstrzymał oddech, a potem całym wysiłkiem woli zmusił się do powrotu do rzeczywistości. Za nimi stał Dumbledore i najwyraźniej czekał, aż go zauważą. Jak dyrektor zdołał ich podejść tak cicho?

- To pan, panie profesorze? - odezwała się Cecile z takim samym zdziwieniem. - Zachowuje się pan jak duch, nie widziałam odbicia w lustrze. Chciała wskazać na taflę zwierciadła, ale Dyrektor już zdążył je nakryć pokrowcem.

- To jest chyba najgrzeczniejszy sposób na powiedzenie mi, że nie jestem mile widziany - uśmiechnął się, ale bardzo szybko spoważniał - Severus, muszę z tobą porozmawiać. Pilnie.

- Madam Pomfrey już pewnie na mnie czeka - powiedziała Cecile i zniknęła za drzwiami.

- Usiądź proszę - Dumbledore rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu i wskazał Snape'owi miejsce. Ten siadł na krześle przed biurkiem i zmusił się do powrotu do szkolnej rzeczywistości.

- Co wiesz na temat tej epidemii? - zapytał Dumbledore bez wstępów.

- To chyba normalne o tej porze roku? - odpowiedział niepewnie.

- To nie jest zwykłe przeziębienie - Dumbledore zmarszczył brwi. - Wygląda raczej na to, że ktoś rzucił na nich dość potężny czar. Słyszałeś może o koszmarach tych dzieciaków?

- Tak - Snape przypomniał sobie opowieści Cecile. Rozszarpane zwierzątka, połamane miotły… - Zauważyłeś, że wszystkie mają wspólną cechę? Wszystkim im się śni, że tracą coś, co najbardziej kochają. Albo co im się w danym momencie wydaje najdroższe. To jest dla nich ogromnie trudne, w takim stanie umysł jest podatny na wszelkie manipulacje. A lekarstwa Madam Pomfrey niezbyt wiele pomagają.

- Czy chcesz, żebym spróbował znaleźć lepszą miksturę?

- Nie. To znaczy, tak, jeśli potrafisz. Ale bardziej zależy mi byś spróbował zmierzyć się z tą mocą. Wystawił się na jej działanie i spróbował ją pokonać.

- Dlaczego ja?

- Bo ty umiesz walczyć wewnątrz umysłu. Potrafisz i przenikać i się skutecznie bronić. I też dlatego, że…

- Dlatego, że ja straciłem już wszystko, co kochałem. Więc nie będę się bał koszmarów - dodał spokojnie Snape. Nie po raz pierwszy ta kwestia pojawiła się między nimi. Dumbledore spojrzał na niego bardzo uważnie.

- Nie podoba mi się, że nadal używamy tego argumentu. - powiedział. Snape bez słowa skinął głową. Przez chwilę się zastanawiał, wreszcie spytał:

- A Cecile?

- Tak?

- Cecile jest lepsza ode mnie w ochronie umysłu. Dużo lepsza, i lepiej wyćwiczona. Umie nakładać hasło. Gdyby tylko mogła odpocząć…

- Weź ją do pomocy.


Czytaj dalej

1 komentarz: