Wciąż rozgadani weszli do gabinetu Dumbledora. Naprzeciw drzwi stało zupełnie niepasujące do wystroju lustro. Snape uśmiechnął się widząc, jak wyglądają razem, on w ciemnym płaszczu, z czarnymi włosami i twarzą wyraźnie nienawykłą do śmiechu, ona w białej pelerynie pielęgniarki, z jasnymi włosami, taka delikatna i krucha, i ze spojrzeniem, w którym kryło się coś, czego nie umiał nazwać, ale od czego serce zaczęło mu nagle szybciej bić.
- Ekhm - usłyszał czyjeś chrząknięcie. Obrócił się gwałtownie, przez sekundę patrzył Cecile prosto oczy i czuł, że wszechświat wstrzymał oddech, a potem całym wysiłkiem woli zmusił się do powrotu do rzeczywistości. Za nimi stał Dumbledore i najwyraźniej czekał, aż go zauważą. Jak dyrektor zdołał ich podejść tak cicho?
- To pan, panie profesorze? - odezwała się Cecile z takim samym zdziwieniem. - Zachowuje się pan jak duch, nie widziałam odbicia w lustrze. Chciała wskazać na taflę zwierciadła, ale Dyrektor już zdążył je nakryć pokrowcem.
- To jest chyba najgrzeczniejszy sposób na powiedzenie mi, że nie jestem mile widziany - uśmiechnął się, ale bardzo szybko spoważniał - Severus, muszę z tobą porozmawiać. Pilnie.
- Madam Pomfrey już pewnie na mnie czeka - powiedziała Cecile i zniknęła za drzwiami.
- Usiądź proszę - Dumbledore rozsiadł się wygodnie w swoim fotelu i wskazał Snape'owi miejsce. Ten siadł na krześle przed biurkiem i zmusił się do powrotu do szkolnej rzeczywistości.
- Co wiesz na temat tej epidemii? - zapytał Dumbledore bez wstępów.
- To chyba normalne o tej porze roku? - odpowiedział niepewnie.
- To nie jest zwykłe przeziębienie - Dumbledore zmarszczył brwi. - Wygląda raczej na to, że ktoś rzucił na nich dość potężny czar. Słyszałeś może o koszmarach tych dzieciaków?
- Tak - Snape przypomniał sobie opowieści Cecile. Rozszarpane zwierzątka, połamane miotły… - Zauważyłeś, że wszystkie mają wspólną cechę? Wszystkim im się śni, że tracą coś, co najbardziej kochają. Albo co im się w danym momencie wydaje najdroższe. To jest dla nich ogromnie trudne, w takim stanie umysł jest podatny na wszelkie manipulacje. A lekarstwa Madam Pomfrey niezbyt wiele pomagają.
- Czy chcesz, żebym spróbował znaleźć lepszą miksturę?
- Nie. To znaczy, tak, jeśli potrafisz. Ale bardziej zależy mi byś spróbował zmierzyć się z tą mocą. Wystawił się na jej działanie i spróbował ją pokonać.
- Dlaczego ja?
- Bo ty umiesz walczyć wewnątrz umysłu. Potrafisz i przenikać i się skutecznie bronić. I też dlatego, że…
- Dlatego, że ja straciłem już wszystko, co kochałem. Więc nie będę się bał koszmarów - dodał spokojnie Snape. Nie po raz pierwszy ta kwestia pojawiła się między nimi. Dumbledore spojrzał na niego bardzo uważnie.
- Nie podoba mi się, że nadal używamy tego argumentu. - powiedział. Snape bez słowa skinął głową. Przez chwilę się zastanawiał, wreszcie spytał:
- A Cecile?
- Tak?
- Cecile jest lepsza ode mnie w ochronie umysłu. Dużo lepsza, i lepiej wyćwiczona. Umie nakładać hasło. Gdyby tylko mogła odpocząć…
- Weź ją do pomocy.
Robi się ciekawie. Czekam na dalszy ciąg :)
OdpowiedzUsuń