poniedziałek, 6 lipca 2015

3.1

Cecile siedziała na fotelu w milczeniu patrząc, jak Snape krąży po pokoju. Magiczna chwila przed lustrem była równie daleka, jak łąki pod Matterhornem.

Snape nie odezwał się od momentu, gdy weszli do gabinetu. Twarz miał skupioną, tak samo jak w chwilach, gdy w swojej pracowni przygotowywał jakiś skomplikowany wywar. Czasem marszczył brwi, czasem wyglądał, jakby próbował sobie coś przypomnieć. Wreszcie podszedł do biurka, wyjął czystą kartkę, przygotował pióro i usiadł.

- Ile dzieci do tej pory wylądowało w szpitalu? - spytał bez żadnych wstępów.

- Trzynaścioro. To znaczy, jak wychodziłam, tylu było chorych. - odpowiedziała pospiesznie, zadowolona, że wreszcie może coś zrobić i nie jest kompletnie bezużyteczna.

- Jakieś cechy wspólne?

- Nie wiem - odparła szybko spłoszona. - Na przykład co?

- Pomyśl. Z różnych grup? Dziewczyny, chłopaki? W jakim wieku?

- Nie zauważyłam - odpowiedziała niepewnie, miała wrażenie, że jest na jakimś egzaminie. - Lena, taka mała biedna przylepka - z Hufflepuff. Był Nero od ciebie, dwóch chłopaków z Gryffindoru. Kilku uczniów i kilka uczennic. Z różnych klas. Chyba najstarszych nie było. Jak chcesz, to mogę pójść do infirmerii...

- Za chwilę - powstrzymał ją ruchem ręki. Usiadła z powrotem na miejsce, czując się jak skarcona uczennica. - Opowiedz mi najpierw o tych snach. Albo czekaj. Trochę już słyszałem. Czy było coś nietypowego?

Powstrzymała się od pytania “Na przykład co?” i spróbowała się skupić.

- Jest taka jedna dziewczyna, Jenny… - przypomniała sobie. - Śni się jej, że wylewa jej się mleko ze szklanki. I tyle. Dużo lepiej od pozostałych znosi chorobę, nie rozbudza się w nocy, w dzień ma siłę czytać. A gorączkę ma taką samą.

- Ciekawe… Mleko. Czy ona jakoś bardzo lubi mleko?

- No właśnie, nie. Pytałyśmy ją, mówiła, że pija je rano głównie dlatego, że ma wtedy ochotę na coś ciepłego. I rzeczywiście rozlała je przy śniadaniu tego samego dnia, kiedy trafiła do szpitala. I bardzo się tym wtedy przejęła.
- Hmmm. Może to był zwykły sen w takim razie? Może ona jest po prostu przeziębiona?

- Chyba nie - Cecile pokręciła głową. - Bo tak samo ma cały czas wysoką temperaturę i tak samo standardowe leki nie działają.

- A ten koleś od miotły? Też łatwiej mu było?

- Nero? Teraz, kiedy o tym wspominasz, to widzę, że tak, rzeczywiście. Ale to chyba normalne, że łatwiej jest śnić koszmar o zepsutym przedmiocie niż przyjaciółce czy najdroższym zwierzątku?

Odłożył pióro i znowu zaczął przemierzać pokój w tę i z powrotem.

- Wiesz co? - powiedział wreszcie. - Idź do skrzydła szpitalnego i weź karty tych uczniów.

Wyszła szybko, a on nawet nie spojrzał w jej kierunku.



Czytaj dalej

1 komentarz:

  1. Robi się ciekawie, kształtuje się jakaś intryga, jeszcze nie wiem, czy kryminalna, ale jak z dra House'a na pewno. ;) I scenka z początku o Lenie ładnie nabiera teraz sensu. Dotąd tekst bardziej się skupiał na Severusie (po prawdzie to średnio kanonicznym - ale w Internecie robiono z nim już gorsze rzeczy, więc akurat taką kreację mogę wybaczyć), który zaczyna wzdychać do Cecile. Brakowało trochę tła dla tej historii, osadzenia postaci w szerszym kontekście, dlatego cieszę się, że pojawił się nowy wątek. Zobaczymy, co dalej :)
    K.

    OdpowiedzUsuń