W milczeniu weszli do pracowni w podziemiach. Snape rozłożył książkę i zaczął gromadzić składniki wokół swego kociołka. Cecile stała na środku sali i niepewnie ściskała stertę papierów, które ciągle jeszcze trzymała w ręku.
- Jaki jest plan? - spytała.
Spojrzał na nią nieuważnie, zaskoczony, że ona tu jeszcze jest.
- Połóż te raporty gdzieś z boku, potem je przejrzę - odpowiedział niecierpliwie i chciał wrócić do swojej pracy. Cecile wreszcie straciła opanowanie.
- Sev! Popatrz! Na! mnie! - krzyknęła i prawie tupnęła nogą. Rzeczywiście spojrzał na nią, bardzo zdziwiony. Głośno odetchnęła. - Dobra, jak chcesz to sobie pójdę. Ale nie musisz robić tego wszystkiego sam. Rozumiesz? Ja tu jestem i chętnie pomogę. Jest łatwiej, jak się robi coś razem, wiesz? W ogóle życie jest łatwiejsze, jak się jest razem, wiesz? Mogę przejrzeć raporty, jak mi powiesz, co chcesz znaleźć. Albo mogę być kaczuszką.
- Czym? - widać było wyraźnie, że chciał powiedzieć coś zupełnie innego, ale nie mógł powstrzymać pytania.
- Kaczuszką. Rubber duck. Nie słyszałeś?
Pokręcił głową. Więc Cecile wyjaśniła:
- Oj, taki ktoś, kto nic nie rozumie, ale komu można opowiedzieć dokładnie co się robi i dzięki temu popełniać mniej błędów. Jak na przykład nowa miotła skręca ci ciągle w prawo, to możesz tłumaczyć takiej gumowej zabaweczce, albo koleżance z sąsiedniego biurka, dlaczego tak nie powinno być, co sprawdziłeś, co masz zamiar sprawdzić. I to działa. W ogóle myślenie na głos działa. Rozumiesz?
Patrzył na nią przez chwilę w skupieniu i Cecile już myślała, że każe jej się wynosić, gdy wreszcie powiedział:
- To od czego zaczynamy?
- Od wyjaśnienia mi, jaki jest plan.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz