poniedziałek, 20 lipca 2015

3.5

Biegł po łące, a Lily uciekała przed nim wesoło się śmiejąc. Co jakiś czas obracała się w jego kierunku, by sprawdzić, czy nadal ją goni. Wydawało mu się, że jest od niej o krok, lecz wciąż mu umykała. Wreszcie dotarli do skraju lasu i tam się zatrzymała. Powoli się odwróciła. Spojrzał na jej twarz, najpiękniejszą na świecie, znajomą, ukochaną. Podszedł bliżej i wyciągnął rękę, by pogłaskać ją po policzku. Widział swoją dłoń, dłoń dorosłego mężczyzny na tle jej wiecznie młodych rysów. Nie wiadomo skąd pojawił się Dumbledore, rozłożył ręce i powiedział smutno:

- Teraz nie masz już nic, co byś kochał.

A on poczuł pod opuszkami swoich palców kamień, żywa dziewczyna nagle zmieniła się w kamienny posąg. Nie zdążył się jeszcze zdziwić, jak zimno i obco wygląda, gdy nagle pomnik rozpadł się na tysiące malutkich kawałków.

- Lily! - krzyknął z całych sił. Poczuł, że ktoś potrząsa go za ramię.

- Już dobrze, to tylko sen. Już dobrze - usłyszał znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył Cecile.

- Krzyczałeś jej imię. Bałam się, że śni ci się taki sen jak dzieciom. O tym, że tracisz kogoś, kogo kochasz.

Spojrzał na nią niepewnie, ciągle jeszcze nie do końca przytomny.

- Wiem, że zależało ci na Lily.

- Tylko że to nie był koszmar - powiedział ze zdziwieniem. Próbował uchwycić to uczucie, gdy dookoła niego pryskały kawałki skał. Radość, ulga, wolność, nadzieja… - To było niesamowite - dodał cicho.

- Szczęściara - Cecile zaśmiała się, trochę złośliwie. Jego zaspany umysł powoli wracał do rzeczywistości. Rozejrzał się dokoła. Siedział na dość niewygodnym fotelu w pustej izolatce. Drzwi były otwarte i z korytarza wpływało ciepłe żółte światło i przytłumiony dźwięk czychś kroków, brzęk naczyń, ciche szepty. Przypomniał sobie, że przecież dla Cecile Lily była rywalką, która odebrała jej Pottera.

- Nie miałaś powodów, by ją lubić, prawda? - spytał.

- Czy my nie mieliśmy przypadkiem już więcej o tym nie rozmawiać? To trochę… niezręczne.

Wzruszył ramionami. Był ciekaw, ile ona rzeczywiście wie, do tej pory był przekonany, że nikt nigdy niczego nie podejrzewał. Ale to prawda, że Cecile mogła się domyślić. W końcu jechali na tym samym wózku.

- Dlaczego nie? Ty znasz mój sekret, ja znam twój. A to było przecież dawno temu - powiedział i z zaskoczeniem stwierdził, że to prawda. To było bardzo dawno temu.

- To nie tak, że nie lubiłam Lily - przyznała zamyślona. - Nie tak, jak ty nienawidziłeś Jamesa. Ja tylko jej strasznie zazdrościłam. Choć przecież widziałam, że ona nic nie może poradzić. Nie to, żebyśmy się w tamtych czasach kolegowały. Pamiętasz mnie ze szkoły?

- Nie - pokręcił głową. - Jestem pewien, że po raz pierwszy zobczyłem cię tutaj, w szpitalu, parę tygodni temu.

- To powiedz mi jeszcze…. Wiem, wiem, ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie mogę się powstrzymać. Mówiłeś, że widziałeś mnie w swoich wspomnieniach. Czy… - zawahała się i nagle mocno zaczerwieniła. Jednak dokończyła spokojnie: - Czy moje zachowanie było tak oczywiste?

- Jakie zachowanie?

- No, że mi się ktoś podoba.

- A! Wystarczająco oczywiste, żebym wiedział o co chodzi. Teraz, nie wtedy. Zawsze pojawiałaś się w odpowiednich momentach. Ty już wtedy w szkole wiedziałaś o… Lily? - spytał z wahaniem

- To chyba naturalne, że zauważałam takie rzeczy? Widziałam, jak na nią patrzyłeś. No i czekałam w napięciu kogo ona w końcu wybierze.

- Nie mnie - uśmiechnął się smutno. Czuł się bardzo dziwnie prowadząc tę rozmowę. A jednocześnie widział że już dawno temu powinien był z siebie to wszystko wyrzucić. Pomyślał, o ile byłoby łatwiej, gdyby w tamtych trudnych chwilach miał przyjaciela, któremu można wszystko opowiedzieć. Albo nawet tylko siedzieć i czuć, że on rozumie, co się z nim dzieje. To było jak… jak przechowywanie wspomnień na zewnątrz. Tylko potężniejsze. Dużo łatwiej było nabrać do nich dystansu.

- Wybrała Jamesa - pokiwała głową. - Myślałam, że wtedy będzie mi łatwiej. Ale to, że Lily się zdecydowała, nic nie pomogło. Choć może to dlatego, że ja byłam głupia - machnęła ręką, widząc że Snape chce zaprotestować. - Nie oszukujmy się. Byłam szalenie nieśmiała, całkowicie nieporadna i zupełnie nie wiedziałam co robić. A jak wpadłam na jakiś pomysł, to była to kompletna porażka.

Rozmowę przerwało im delikatne pukanie w otwarte drzwi. Madam Pomfrey miała zaaferowaną minę.

- Cecile, profesorze Snape, wydaje się, że lekarstwo zaczyna działać!



Czytaj dalej

2 komentarze:

  1. Ok, na razie kończę, bo miałam robić co innego, a nie czytać ff. Ale jeszcze tu wrócę i postaram się coś bardziej merytorycznego napisać.
    Na koniec kilka uwag:
    Brakuje przecinków przed "by". Lily powinno być przez jedno "l". I tak z zupełnie innej beczki: czcionka - wg mnie - jest koszmarna. Musiałam pomniejszyć sobie widok strony (a pisząc komentarz znowu powiększyć), bo inaczej bym się wykończyła (mam słaby wzrok, ale bez przesady ;) ).
    Pozdrawiam,
    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam. Ale, eh, poprawienie też we wszystkich innych miejscach, gdzie pojawia się podwójne "l" nie jest trywialnym zadaniem :( Żeby było ciekawiej, pamiętam, że sprawdzałam, jak się powinno pisać, i, nie wiadomo czemu, sprawdziłam źle! Dobre tyle, że to imię się nie odmienia....

      Poeksperymentuję jutro rano z nową czcionką. Mam obawy, że bez jakichś specjalnych umiejętności plastycznych trzeba wybierać między czytelnością, a tajemniczością strony :) Jesteś drugą osobą, która mówi, że jej się to źle czyta - ale pewnie tam więcej osób się męczy po cichu. Zobaczymy.

      Usuń