poniedziałek, 10 sierpnia 2015

3.11

Lena obudziła się wieczorem. Czuła się dużo lepiej bez koszmarów i głowa wreszcie przestała ją boleć, ale wciąż jeszcze była słaba i temperaturę nadal miała podwyższoną. Już wracał jej apetyt, prawdę mówiąc właśnie zrobiła się strasznie głodna. Chyba przespała kolację? Dość miała tego leżenia, postanowiła poszukać pielęgniarki i poprosić o coś do jedzenia.

Kiedy szła wzdłuż szpitalnych łóżek nie mogła się oprzeć pokusie i nie zajrzeć za zasłonkę otulającą posłanie Nero. Spał, ale niespokojnie się kręcił na swojej poduszce. Wystraszyła się, że go obudziła i szybko zaciągnęła kotarę, ale jeszcze zdążyła usłyszeć, jak cicho woła przez sen:

- Jenny, nie! Nie, Jenny, to Firebolt!

Dziwne. Lena była pewna, że od czasu tej dziwnej kuracji wszystkim śnią się tylko okruchy ciastek.

***

- Innymi słowy, karty nie mają nic wspólnego z całą tą epidemią - ponuro podsumował swoje wyniki, kiedy szli sobie wolno korytarzem. - Chyba, że do ich zaklęcia użyto jakiejś bardziej zaawansowanej magii. Cecile wydała z siebie dźwięk, który bardzo przypominał prychnięcie.

- Magia! Phi! - powiedziała. - Wy się tu ciągle zajmujecie uczeniem czarów, więc wydaje się wam, że to jedyna droga. A ja ci powiem, że w prawdziwym życiu liczy się przede wszystkim fizyka. I psychologia.

- Dla Mugoli.

- Dla nas też! Myślisz, że jak te miotły działają? Możesz sobie napchać tam czarów unoszących ile chcesz, ale jak nie będzie miała właściwego kształtu, to nie pofrunie. To znaczy poleci, ale nie na tyle dobrze, by ją komukolwiek sprzedać.

- No dobra, ale co to ma do rzeczy? Co ma mieć odpowiedni kształt w naszym przypadku? - spytał.

- Powinieneś dobrze wiedzieć, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo informacji liczy się przede wszystkim psychologia. Mówiłam ci, że u nas w pracy musieliśmy mieć hasła, szczególnie jak pracowaliśmy nad czymś nowym?

- Wspominałaś.

- No więc nie chcesz mieć hasła, które ktoś może przypadkiem zgadnąć. A jednocześnie też nie chcesz takiego, którego sam nie zapamiętasz, prawda?

- Czemu nie? Po co mi kiedykolwiek hasło, przecież sam go nie potrzebuję?

- A myślodsiewnia? A te wszystkie czary, w których potrzebujesz dodać jakieś myśli? A jeśli chcesz komuś dać dostęp do specjalnie dla niego przygotowanej wersji twoich myśli?

- No dobra, i co?

- Więc w pewnym momencie wprowadzili dodatkowe zabezpieczenie. “Öppis du kennsch, öppis du hasch”*. Hasło to coś, co znasz. Ale jak je wypowiadasz, musisz jeszcze zrobić coś konkretnego. Na przykład przytknąć palec do czubka własnego nosa. Rozumiesz, nawet jak ktoś zna hasło, to nie może cię podejść niepostrzeżenie, bo przecież zauważysz, gdy ktoś cię dotknie, prawda?

Uśmiechnęła się, zatrzymała wpół kroku i zupełnie niespodziewanie leciutko pacnęła go w nos.

- Prawda - potwierdził. Ciężko było nie zauważyć.

- Zoltan, mój kolega…  - kontynuowała, jakby nic się nie stało. - Pamiętasz Nimbusa 2000?

- Tak - oczywiście, że pamiętał. To był przebój dwa lata temu, wszyscy jego uczniowie chcieli to mieć.

- No więc Zoltan pracował nad tym projektem. Prace trwały prawie dwa lata, to jest szmat czasu, a człowiek ma tylko to jedno w głowie i ciężko jest o tym nie myśleć po pracy. No więc ten mój kolega… On jest Węgrem swoją drogą, przystojny, bardzo szarmancki, flirtował ze wszystkimi dziewczynami. Ale ciężko go było nie lubić. Kojarzysz ten typ?

Skinął głową. Znał ten typ i wcale nie był pewien, czy jemu wydawał się sympatyczny. Prawdę mówiąc miał wrażenie, że już go nie cierpiał.

Doszli do ogromnej szkolnej jadalni. Otworzył drzwi przed Cecile i przepuścił ją przodem. Uśmiechnęła się leciutko i mówiła dalej.

- I ten Zoltan mówił przez sen. A wiesz, jaki jest problem, jak wyszepczesz hasło przez sen, prawda? Jeśli ktoś to słyszy, to może też bez problemu dotknąć twojego nosa. W tym przypadku panienka go po prostu pocałowała.

- Szpieg?

- Dziennikarka. Zolti prawie wyleciał z pracy. Skończyło się na naganie, bo na szczęście zorientował na czas co się dzieje i mocno podrasował wspomnienia o miotle, nad którą pracował. I to tamta dziewczyna zrobiła z siebie idiotkę, pisząc o pojeździe, który nie miał prawa istnieć - zatrzymała się i wyglądała, jakby dopiero teraz zorientowała się, gdzie jest - Wow! Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam w tej sali! Niebo wciąż działa?

* Öppis du kennsch, öppis du hasch: "Coś, co znasz i coś, co masz", dialekt z kantonu Zurych.



Czytaj dalej

3 komentarze:

  1. "kennsch"? nie znam niemieckiego za bardzo, ale czy to nie powinno być coś od kennen? "hasch" w sumie też. Czy może to po prostu Szwajcarski?
    Jeśli to jest faktycznie Szwajcarski, to w sumie jaki sens jest tu używać tego akurat języka? Computer security to generalnie dziedzina rozpropagowana na całym świecie po angielsku, zdawałoby się że nawet Szwajcarzy powinni tak się jej uczyć (magisterka w Computer Science na ETH jest po angielsku).

    Ale generalnie trochę dziwne to zabezpieczenie. Wystarczy że cokolwiek dotyka twojego nosa? Jak zdefiniować to cokolwiek, bo niewątpliwie powietrze wciąż to robi. Generalnie, nie brzmi to jak dobre zabezpieczenie. Dużo bardziej zrozumiałabym różdżkę jako "something you have".
    Jest też mocno niejasne o co chodzi z tymi hasłami i jak działa legimencja w twoim świecie.

    Poza tym, kompletnie nie nadążam za tym dialogiem. Mówi niby, że psychologia jest ważna, ale zamiast wyjaśnić o co jej chodzi to przechodzi od razu do two-factor authentication. Jeszcze bym zobaczyła jakiś związek gdyby mówiła o social engineering (przynajmniej związek z psychologią), ale sytuacji tutaj opisanej jednak bym do tego nie zakwalifikowała. No i co to ma do tych chorób (od tego zaczęli rozmowę)? Wydaje mi się, że to już nie pierwszy raz widzę tu takie przeskoki myślowe z których trudno coś wywnioskować.

    Trochę też ciężko zrozumieć jak niby ten "lek" który Severus zaaplikował ma działać. Po prostu zmienia to na czym ci najbardziej zależy na to ciastko? Ale to w takim razie to nie powinno nic wyleczyć - skoro tak ci na tym ciastku zależy, to powinieneś przeżywać jego "śmierć" tak samo strasznie. Poza tym, nawet gdyby to jakoś działało, to to nie byłby lek tylko tymczasowe rozwiązanie. Z tekstu ciężko wywnioskować co myślą o tym główni bohaterowie. Niby wciąż szukają co spowodowało chorobę, ale nie wiadomo czy poza tym uważają że wyleczyli już ją czy nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Czekaj. Cecile nie studiuje informatyki, pracuje w firmie produkującej miotły. To chyba w miarę oczywiste, że używa języka lokalnego, prawda? Dla niej te wszystkie hasła i zabezpieczenia dotykowe, to jest coś, co dyrekcja jej każe robić i o czym dowiaduje się i rozmawia w swoim codziennym języku.

      2) Chodzi o nacisk. Tak to działa w realnym świecie i myślałam, że to właśnie taki element, który się łatwo przenosi. Widzę, że to nieintuicyjne.

      3) "Jest też mocno niejasne o co chodzi z tymi hasłami i jak działa legimencja w twoim świecie. " Przyjęłam - myślę jak poprawić. Moje założenie było takie, że legimencja działa podobnie jak w kanonie, tylko Cecile z racji pracy w przemyśle stosuje inne podejście (właśnie hasła itp.)

      4) A uwiedzenia kogoś w celu uzyskania informacji nie uznajesz za zastosowanie psychologii?

      5) Przyjęłam. Trzeba to lepiej wyjaśnić.

      Usuń
  2. 1) Tu w sumie masz rację. Czyli mam rację że Szwajcarski :P

    2) Ok, nacisk. Ale wciąż uważam że dziwny pomysł jak na second factor.

    3) W kanonie legimencja była dość prosta: możesz czytać czyjeś myśli (chociaż Severus się nie zgodzi z tym wyrażeniem) jeśli masz kontakt wzrokowy i z reguły trzeba było rzucić jeszcze "Legimens", choć wydaje mi się że niektórzy umieli to robić bez zaklęcia, tylko kontakt wzrokowy. W wersji kanonicznej hasło nie ma sensu: co to znaczy nałożyć hasło na coś takiego? Zaklęcie Legimmens przenosiło cię bezpośrednio do czytania czyichś myśli, więc jakiekolwiek hasło mogłabyś po prostu z nich zczytać, nie wspominając już o tym że nie ma tu żadnej wartwy pośredniej która wymaga hasła żeby puścić cię dalej. Jedyną obroną było "wyciszenie" tych myśli w taki sposób żeby atakujący nie miał jak ich zobaczyć - ba, żeby nie wiedział że istnieją. U ciebie ten mechanizm działa jakoś inaczej, apparently.
    Jakieś zaklęcie do szyfrowania myśli? Tylko jak wtedy z tych myśli ma korzystać ich właściciel? Jeszcze gdzieś póżniej Severus insynuował, że właściciel hasła znać nie musi. Wygląda dość skomplikowanie.
    To jest duży problem współczesnych komputerów. Zawsze możesz po prostu zczytać RAM takiej maszynie, i choćby miała szyfrowany dysk, choćby klucz szyfrowania siedział w TPMie, to to co jest w RAMie musi być rozszyfrowane, bo jakby komputer tego używał. (A ponoć, jak się taki RAM zamrozi, to dane w nim nie znikają jeszcze ponad godzinę od wyciągnięcia go z komputera ofiary :P ).

    4) Nope. Tak jak byś nazywała szpiegowanie zastosowaniem psychologii. Tzn. w pewnym sensie jest, ale psychologia to tylko mała część wszystkiego co tam trzeba. Ona, rozumiem, wcisnęła się do jego życia żeby przy pierwszej dobrej okazji wykraść to hasło, no i udało się jej, ale nie potrzebowała do tego żadnej psychologii - po prostu wygadał je we śnie. Co innego jakby go jakoś wmanewrowała w wygadanie tego, ale ona to po prostu podsłuchała. Na pewno wykorzystała trochę psychologii żeby się do niego zbliżyć, ale to jest raczej słaby przykład.
    No i jaki to ma związek z chorobą i początkiem ichniejszej konwersacji?

    OdpowiedzUsuń