poniedziałek, 31 sierpnia 2015

3.17

Snape po raz kolejny zeknął na leżący na blacie “oficjalny” list.

- Znasz to zaklęcie, prawda? - spytał.

Cecile wzruszyła ramionami.

- Znam. Wydaje się prostackie, nie? Jak z podwórkowych zabaw.

- Z zabaw? - To porównianie wydało mu się dość dziwne.

- No bo kto by niby oddawał innej osobie kontrolę nad sobą? Prawo do rzucania zaklęć na odległość? - Uśmiechnęła się blado. - Nie graliście w to? Powiedz: “Mens”, powiedz “mo, powiedz “de”... Nawet dzieciaki nie dawały się na to nabrać, nigdy nie słyszałam, by ktoś powtórzył do końca.

- Masz rację - przyznał. Choć nigdy się z tą grą nie zetknął, potrafił sobie wyobrazić, jak ktoś próbuje takich żartów. I faktycznie ciężko mu było uwierzyć, by ktoś mógł się na to nabrać na taką wersję. Ale fałszywa korespondencja to już trochę inna bajka. Nadal jednak miał wątpliwości. Dodał więc zdecydowanie: - Ja nigdy bym nie wypowiedział zaklęcia, którego pochodzenia nie znam.

Popatrzyła na niego uważnie.

- Nie - potwierdziła. - Ty nie jesteś spokojny i szczęśliwy. Nie ufasz nikomu i niczemu. Ale oni, uczniowie, czują się bezpiecznie i nie węszą wszędzie zagrożenia. Dlaczego mieliby cokolwiek podejrzewać?

- Ty byś wzięła taki list na poważnie? - spytał z niedowierzaniem.

- Nie wiem - odpowiedziała spokojnie. - Może. Teraz może tak.

Uśmiechnęła się do swoich myśli.

- A kiedyś? - spytał zaciekawiony, co jej się przypomniało.

- Jak się urodził Yannick - to był ciężki rok, pamiętasz? Dumbledore przesłał mi gratulacje i specjalne zaklęcie, które miało chronić przed jakimś nowym zagrożeniem, wtedy jeszcze nie wiedziałam jakim. List miał oficjalną pieczęć Hogwartu, sowa wyglądała znajomo… No i kto jeszcze mógł wiedzieć, że leżę w mugloskiej klinice? A mimo to nie zrobiłam nic, dopóki dyrektor osobiście nie potwierdził, że to od niego. To jest dopiero przewrażliwienie, prawda?

Patrzył na nią z zazdrością. Tak lekko opowiadała o swojej podejrzliwości! Dla niej to była przeszłość. A on ciągle, od tylu lat, wszystko sprawdzał i nie ufał tak naprawdę nikomu.

- Rodziłaś w zwykłym szpitalu? - spytał o pierwszą rzecz, która mu przyszła do głowy, bo nie bardzo chciał rozmawiać o tym, jak bardzo wolałby być spokojny i szczęśliwy.

- Moja mama miała sporo koleżanek po medycynie - wyjaśniła Cecile. - I bardzo szybko przekazała mnie pod opiekę jednej z nich. Swoją drogą, to kolejny przykład mugolskiej magii. Umówiłam się, że Yannicka urodzę we wtorek o 8:15, przyszłam rano a pani Monicka wszystkim się już zajęła.

Przez chwilę nie mógł uwierzyć, że rozmawia na takie tematy. Tym bardziej, że jego doświadczenia były zdecydowanie bardziej dramatyczne i nie miałby najmniejszej ochoty się nimi z kimkolwiek dzielić. Poród to było coś, co kojarzyło mu się jak najgorzej.

- No dobra, podsumujmy - powiedział więc ignorując odpowiedź na pytanie, które sam zadał.. - Ktoś wysłał te listy z Ministerstwa. Trzeba sprawdzić, ilu uczniów je dostało i kto z nich wypowiedział zaklęcie na głos. Twierdzisz, że co najmniej niektórzy.

- Tak - potwierdziła Cecile i zaczęła coś notować na leżącej przed nią kartce.

- Potem zaczęły się pojawiać w gazecie kolekcjonerskie karty. Wysyłała je ta sama osoba, której wcześniej ci naiwniacy oddali kontrolę. Dlatego zdjęcia na nich podziałały. Zgadza się?

- Do tej pory tak - powiedziała kontynuując swoje rysunki.

- Żeby sprowadzić na uczniów koszmary potrzebne jeszcze było, by patrząc na zdjęcie myśleli o kimś, albo o czmyś, kogo kochają. Jeśli nie było w nich emocji, to albo czar nie działał, albo jego działanie było niezauważalne. Ale jeśli się udało: to śniły im się straszne rzeczy. - zakończył tryumfalnie. Zagadka rozwiązana!

- Tylko po co? - Cecile spojrzała na niego sponad kartki pełnej rombów, strzałek i prostokącików.

Westchnął. Tego nie wiedzieli. Jedyny sposób na prowadzenie dochodzenia, jaki przychodził mu do głowy, to ściągnięcie na siebie tej koszmarnej gorączki. Ale zdecydowanie wolałby tego uniknąć!



Czytaj dalej

4 komentarze:

  1. Podoba mi się ten pomysł. Jest naprawdę fajny.
    Wydaje mi się jednak, że w wykonaniu coś jest nie tak, bo ten tekst nie wciąga aż tak jakby mógł i w sumie, jakbym nie stwierdziła że zamierzam to trochę pokomentować, to pewnie bym nawet tutaj nie dotarła. Nie jestem jednak zupełnie pewna co jest nie tak, ale spróbuję dać trochę moich odczuć:
    Wydaje mi się, że trochę tego zawarłam w jakimś poprzednim komentarzu: że skoki myślowe, że nie wszystko jest wystarczająco wyjaśnione i nie wszystko jest do końca logiczne. Postaci robią jakieś rzeczy, ale nie mamy opisanej ich motywacji. Jednocześnie, jakieś rzeczy z tego wynikają, ale trudno dobrać do nich dobry model myślowy, bo nie wszystko składa się w całość. Gdyby opisane było co postaci o tym sądzą, to nawet jakby były jakieś nielogiczności, to czytelnicy wiedzieliby którą rzecz po prostu przyjąć mimo jej problemów i na tych podstawach prościej zbudować byłoby świat przedstawiony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dobra uwaga.
      Największy problem polega na tym, że bardzo trudno jest znaleźć osobę, która będzie chciała i umiała wskazać te miejsca, w których coś nie jest wystarczająco dobrze wytłumaczone. Albo w których przydałoby się wytłumaczyć, co bohaterowie myślą. A ja boję się przegiąć w drugą stronę, to znaczy wyjaśniać za dużo i zbyt łopatologicznie.
      Tym bardziej dziękuję za wszelkie takie uwagi!

      Usuń
    2. Jestem po czytaniu na świeżo rozdziału 1 (czyli samego początku) - z nowymi przemyśleniami po Twoich uwagach.

      Czy moja intuicja jest słuszna, że problemem jest też to, że poszczególne sceny się nie łączą w jasny sposób między sobą? Czy dobrze kombinuję, że przejścia powinny być bardziej płynne, tak, żeby było jasne co się po czym dzieje?

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń