poniedziałek, 3 sierpnia 2015

3.9

Snape stanął sobie przy drzwiach małej salki i z boku obserwował, jak Cecile rozmawia z grupą dzieciaków. Plan był taki, żeby zebrać ochotników i powypytywać ich o to, co robili w dni poprzedzające chorobę, w nadziei, że uda im się znaleźć jakiś wspólny mianownik. Ciągle bowiem nie mieli pojęcia, jak się ta magiczna gorączka przenosiła.

- Co jadłam tego dnia, gdy zachorowałam? - zastanawiała się w skupieniu Lena, która z ochotą zgodziła się uczestniczyć w burzy mózgów. Wpatrywała się z uwagą w Cecile i Snape pomyślał sobie, że tej małej nie było trzeba żadnych eliksirów. I bez nich gotowa była zrobić wszystko dla swojej ukochanej opiekunki. - Chyba tylko śniadanie. Ale nie pamiętam dokładnie co. Uli przyniosła mi wtedy pocztę, moja kochana, kochana Uli! Jest taka śliczna, taka mięciuchna! A, już wiem! Jadłam owsiankę i myślałam, że to takie mało romantyczne. Księżniczki, takie jak Bellatrix, jadły na pewno coś bardziej eleganckiego. Bo owsianka wygląda tak… brejowato, prawda? W ogóle nie romantycznie.

- Jaka księżniczka Bellatrix? - dopytywała się Cecile.

- Ta z karty. Moja sowa przyniosła mi tego dnia nową Kartę Bohaterów i akurat to była taka, której jeszcze nie mam.

- O! Nie słyszałam o tym! Co to takiego?

- Nie słyszała pani? Wszyscy je zbierają! Było ogłoszenie w gazecie, przysyłają je za darmo, jak się zamówi…

- Nie tak za darmo - szepnął Nero z lekką ironią.

- Nie za darmo? - Cecile usłyszała ten szept.

- Nie wie pani? Przysyłają karty i wysyłają też ulotki z reklamami, których normalnie nikty by nie czytał. Dzieciaki myślą, że to znaczy “za darmo”.

- Też zbierasz te karty?

- Tak, ale to dziecinada. Zdjęcia są dobrej jakości tylko przez parę minut od wyjęcia z opakowania, potem postaci już są mniej wyraźne i widać, że zostały podretuszowane. No i podpisy są bardzo skrótowe.

- Ja nie czytam wcale tych ulotek! - broniła się Lena. - I nieprawda, karty są śliczne, nawet w następne dni. Wszystkie panie wyglądają jak królewny. Mnie się podobają!

- Wy też je kolekcjonujecie? - Cecile spytała pozostałych. Parę osób skinąło głową, a Jennifer  dodała:

- Naprawdę wszyscy je zbierają. Mnie to ciekawi. Tym bardziej teraz, kiedy Harry Potter jest w szkole. Jego rodzice też są na kartach, choć mnie się nie udało ich trafić. Wybrali najbardziej sławne postaci z walki z Wiadomo Kim. Z obu stron. I można się czegoś dowiedzieć o przeszłości.

- Hmmm. Jeśli rzeczywiście wszyscy w tym biorą udział, to nam się chyba nie przyda. - Cecile wyraźnie się zasmuciła. - Spróbujmy czegoś innego. Johnny, tobie się śnił twój chomik, prawda? Kiedy ostatni raz go widziałeś? Na żywo?

- W wakacje. Nie wiedziałem, że można brać ze sobą chomiki do szkoły.

- A kiedy ostatnio, przed chorobą, o nim myślałeś?

***

Westchnęła zrezygnowana. Nie miała już więcej pomysłów. Co jedli, co robili w dniu gdy zachorowali, co dzień wcześniej, co nietypowego dostali w poczcie… Nic ciekwego z tego nie wynikało. Popatrzyła na pełne nadziei twarze dzieci i próbowała ukryć swoje rozczarowanie.

- Świetnie, to jest dokładnie to czego potrzebowaliśmy, żeby zacząć szukać źródła infekcji. Super się sprawiliście, może jeszcze kiedyś zwołamy taką naradę, żeby się zastanowić nad dalszymi krokami, jak już będziemy mieli plan. Co wy na to? Jej mali pacjenci z uśmiechem przytaknęli. Widać było po nich, że są dumni, że zostali wybrani jako pomocnicy. Zaczęli się powoli podnosić ze swoich miejsc, kiedy Snape odezwał się, po raz pierwszy w trakcie tego spotkania.

- Wszystkie Karty Bohaterów proszę oddać mnie lub pani Cornick. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli problemu z ich znalezieniem. - powiedział tonem nawykłym do wydawania poleceń. Wychodząc dodał jeszcze: - Cecile, zbierz też od pozostałych chorych.



Czytaj dalej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz