Parę dni później Lena zastanawiała się, jak grzecznie podejść do łóżka pani Cornick, skoro szpitalne zasłony były zasłonięte. Rozglądała się w co można by zapukać, wreszcie powiedziała głośno:
– Proszę pani! Czy pani tu jest? Kotara się odsunęła i pani Cecile zaprosiła ją gestem do środka. Na zaścielonym łóżku leżał kufer, a dookoła niego mnóstwo różnych drobiazgów.
– Miło cię widzieć Lena! Masz chwilkę? Chodź, coś ci pokażę. Z radością weszła do środka. Wyciągnęła rękę z bukiecikiem polnych kwiatów.
– Śliczne! Bardzo dziękuję. Gdzie my je… Lena z podziwem przypatrywała się, jak pani Cornick sprawnym ruchem różdżki zmienia pustą szklankę w idealnej wielkości wazonik. Potem szybko włożyła wszystkie szpargały do walizki i przesunęła je na brzeg łóżka. Sama usiadła na środku i wskazała miejsce koło siebie.
– Popatrz, to jest pudełko ze zdjęciami mojego syna. Zapakowałam takie pamiątki i zupełnie o nich zapomniałam. Chcesz pooglądać?
Oczywiście, że Lena chciała. Wgramoliła się na posłanie.
Pani Cornick otworzyła duże blaszane pudełko po ciastkach i wysypała z niego zdjęcia.
– Ale śliczny! – Lena nie mogła powstrzymać zachwytu na widok pulchnego cherubinka – A ile teraz ma latek?
– Wystarczająco dużo, bym w każdej chwili mogła zostać babcią. – roześmiała się jej rozmówczyni.
– O! – Lenie zrobiło się trochę głupio. Prawdę mówiąc nie wyobrażała sobie pani Cornick niańczącej wnuki, wydawała się taka młoda i pełna życia! – To on teraz?
– Tak. To zdjęcie zrobiliśmy niedługo przed moim przyjazdem tutaj. Na spacerze po mieście. O, a tutaj jest mój dom.
– Ale śliczny! – Lena była zachwycona.
– Większość zdjęć jest z czasów, gdy Yannick był maluchem. Zobacz, tutaj bawi się plastikowym kociołkiem na podłodze w kuchni. A tu z kolegami budują zamek, bardzo im się podobało, że potrafiłam im wyczarować mieniący się piasek.
Lena z zachwytem oglądała wszystkie zdjęcia i słuchała historii. To jak namiastka domu do którego tęskniła w tej ogromnej szkole.
– A tu? – spytała wskazując na zdjęcie w solidniejszej ramce.
– Na tych grubszych udało mi się zachować dłuższe scenki. O, popatrz.
Pani Cornick leciutko dotknęła obrazka różdżką i chłopiec zaczął skakać na łóżku wymachując kolorową różdżką.
– A mój drugi tata zna najwięcej czarów! – krzyczał. – Mój drugi tata potrafi pokonać wszystkich wrogów! Mój drugi tata zna wszystkie zaklęcia!
Lena uśmiechnęła się i spytała nieśmiało
– Czy tata Yannicka został w… tam skąd pani przyjechała?
– Nie, tata Yannicka nie został w Zurychu. Jego tata nie żyje.
Lena się zaczerwieniła. Nie chciała sprawiać nikomu przykrości.
– Przepraszam. Nie powinnam była pytać…
– Nie szkodzi – z ulgą spostrzegła, że pani Cornick się nie zasmuciła zbyt mocno. – To było dawno temu. Ale to nie o nim tutaj mówił, tylko o przybranym ojcu.
– Wyszła pani drugi raz za mąż? – spytała zaciekawiona.
– Nie, to trochę inaczej. Znałam ojca Yannicka bardzo krótko, ale był ktoś inny, którego bardzo kochałam. Kiedyś opowiedziałam o nim mojemu synkowi, a on chciał wiedzieć więcej i więcej. Ja opowiadałam, a on nagle zaczął nazywać go tatą.
– Ale nie wyszła pani za niego za mąż? – dopytywała się Lena, nie przejmując się, że to może być niedyskretne. Taka romantyczna historia!
– Nie chciał mnie – Lena ze zdumieniem patrzyła, że pani Cecile odpowiada tak obojętnie. Poza tym, co to znaczy: “nie chciał”? Jak ktoś mógł nie pokochać takiej sympatycznej osoby? Ona chyba zauważyła jej zdziwienie, bo dodała – Jemu podobała się inna.
– To tak jak historia Rivelli! – wykrzyknęła Lena. – Jak ta bajka, którą nam pani opowiadała!
– Hmmm. Tylko że mojego czarodzieja nie czekało “długo i szczęśliwie” z jego ukochaną, a ja nie zmieniłam się w pianę, tylko dojrzałam, zmądrzałam i nauczyłam się cieszyć z tego co mam.
– Aha – powiedziała Lena czując, że jej porównanie rzeczywiście było nietrafione. Spróbowała zmienić temat. – A tutaj? W co oni się bawią?
– Grają w piłkę. Był niezłym bramkarzem w tamtych czasach.
– W piłkę? Nie w quidicha?
– Też. Ale bardziej jakoś lubił futbol i hokeja. To taka gra na lodzie, zobacz, tutaj jest Yannick na łyżwach.
"Lena z zachwytem oglądał wszystkie zdjęcia i słuchała historii."
OdpowiedzUsuńOglądała. Chyba.
"– W piłkę gra z kolegami. "
I znowu ten dziwny szyk zdania. Niby nie, że źle, ale jakoś dziwnie się to czyta.
A w ogóle jak było o tej miłości Cecil i byciu niechcianą to mi się coś przypomniało. Nie wiem czy już to pisałam gdzieś wcześniej, ale chyba zapomniałam. Bo mi się wydaje, że miłością młodej Cecil nie był wcale Potter, a Snape. No, bo przecież była w tych jego wspomnieniach tam, a on przecież wolał inną i to by się tak jakoś zgadzało. A że on zawsze patrzył na Potera i jego ukochaną to w sumie wyglądało jakby ona robiła to samo.
Pozdrawiam
Poprawiłam.
UsuńFajnie by było, jakby jednak chodziło jej o Snapa, nie? Zobaczymy, za chwilę powinno być coś więcej na ten temat :)
A w ogóle to jest niesamowite i zachwyca mnie to zjawisko: pani Rowling napisała Snapa jako odpychającego, niefajnego i kompletnie nieatrakcyjnego człowieka. I co? Dla czytelniczek i tak jest <3.
[Jako postać literacka jest oczywiście świetny.]
Nie, no chyba, że ktoś jeszcze inny, ale nie uwierzę, że chodziło jej o Pottera.
UsuńA Snape, nie ja tam go zawsze lubiłam ;3 Potrafiłam go jakoś zrozumieć, a, że tu przedstawiony jest jeszcze przyjaźniej, też fajnie.
Ja, gdy pierwszy raz czytałam książkę, nie potrafiłam zdobyć się na sympatię do Snapa i miałam świadomość, że to autorka specjalnie stara się mi go obrzydzić.
UsuńU mnie jest zdecydowanie nieautentyczny, wiem, miałam już takie zarzuty. Ale nie chciało mi się pisać o antypatycznej postaci.
Tak bywa. To tak jak ja na Behindzie byłam przekonana, że będą Kazume uwielbiać, a nikt go nie lubi, a jak postaci nie mieli lubić to lubią. Ludzie to wybredne stworzenia.
UsuńJak zwykle trzy rozdziały byłam do tyłu :P Chyba się już przyzwyczaiłaś do mojego spóźnialstwa :P Jestem zupełnie jak moja bohaterka - wiecznie spóźniona...
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i informuję wszem i wobec, że mam niedosyt. Dodaj kolejny rozdział, bo jestem na tropie wszystkich tajemnic :P