poniedziałek, 2 listopada 2015

5.8

– Chciałabym teraz siedzieć sobie przed kafejką, otulona wełnianym kocem, pić gorącą czekoladę i patrzeć na spacerujących turystów – mówiła Cecile rozmarzonym głosem. – Słuchać bicia dzwonów i turkotu gdzieś w dali jadących tramwajów.

– Tęsknisz za Zurychem?

– To śmieszne, bo cały czas mi się wdawało, że tęsknię za Agnlią, za Londynem, za Hogwartem. Ale teraz wiem z całą pewnością, że tam jest mój dom. Wśród tych starych kamieniczek, które z wierzchu są bajkowo stare, a wewnątrz ciepłe, przytulne i wygodne. Wśród tych ludzi, którzy co tydzień równiutko składają gazety i przewiązują je sznurkiem. U mnie magiczne czasopisma trzeba było wystawić do recyklingu w co drugi wtorek…

– I nie było ci żal stamtąd się wyprowadzać?

– Przecież to tylko na chwilę! Potrzebowałam przerwy. I potrzebowałam zakończyć ten etap mojego życia, raz i na zawsze – uśmiechnęła się. – Latem wracam znowu do pracy.

– Aha – nie wiedział, co odpowiedzieć. Przez chwilę wyobrażał sobie Cecile jako kolorowego motyla, który na moment wpadł przez okno do jego szarego pokoju. – Co jeszcze lubisz w swoim mieście?

– Fontanny. Takie prawdziwe, ze źródlaną wodą. Zegary na każdej wieży. Brukowane uliczki, które pną się w górę albo ostro schodzą w dół. Wzgórza dokoła. Byłeś kiedyś w Szwajcarii?

– Co? Nie, nie byłem. Nigdy nie wyjeżdżałem z Anglii.

– To co robisz w wakacje? Nie ma przecież szkoły.

– Mam… obowiązki.

– Tu, w Hogwarcie? Wykorzystują was! – roześmiała się. – Nawet ja na moim kontrakcie mam kilka tygodni wakacji.

– Nie tu. Kenilworth, Warwickshire. – odpowiedział i spróbował się skupić na tych aspektach swoich tam pobytów, o których mógł opowiedzieć. – Stare domy, które w środku wyglądają na jeszcze starsze, wilgotne, nieprzyjazne i zdecydowanie brakuje im nowoczesnych udogodnień. Mokra trawa. Szare niebo. Długie spacery pod peleryną.

– Brzmi zachęcająco – uśmiechnęła się. – Jesteś pewien, że jeździłeś tam latem?

– Wierz mi, jesienią jest tam jeszcze bardziej przygnębiająco – odpowiedział gorzko. Jesień w hrabstwie Warwick. Czy o wszystkim pamiętał? Zamówił drewno. Ostatnio spiżarnia była pełna, Justysia kupiła masę jakichś dziwnych mugolskich produktów i obiecała uzupełniać zapasy. Miała wysłać mu sowę, gdyby coś było potrzebne. Od lat w przedpokoju wisiała duża kartka, na której było bardzo dużymi literami napisane, jak w razie potrzeby wysłać sowę. Nigdy jednak żadnej wiadomości nie dostał. Miał nadzieję, że to tylko dlatego, że nic się złego nie działo, a nie dlatego, że jego instrukcje były kompletnie niezrozumiałe. Już od dłuższego czasu nosił się z zamiarem założenia telefonu w starym domu, ale po pierwsze nie wiedział, jak się za to zabrać, po drugie bał się, że będzie to kolejne udoskonalenie, które spotka się z kompletną obojętnością. Ale musi kiedyś się za to wziąć. Mugolskiego doktora wzywa się przecież przez telefon.

Westchnął. Nie chciał myśleć o Kenilworth. Zwykle w ogóle nie wracał myślą do tego miejsca podczas roku szkolnego. Tylko latem czuł, że musi tam jechać. Kolejny dług, którego nie da się spłacić. Kolejne piękne wspomnienie, które rozpadło się w proch. Duchy przeszłości, wciąż krążące wokół niego. Dostatecznie żywe, że nie mógł od nich uciec, lecz jednocześnie na tyle martwe, że nie dawały żadnego ciepła, żadnej radości. Na chwilę przymknął oczy. Próbował wypędzić z głowy te ponure myśli, a kiedy się nie dało, chociaż skierował je na bardziej znośne tory. Przypomniał sobie, że Cecile jeździła kiedyś tramwajem.

– A telefon? Używałaś kiedyś telefonu?




Czytaj dalej

4 komentarze:

  1. Kim jest. Do licha. Justysia. Co?
    Czy Snapuś ma jakieś nieślubne, w dodatku polskie, dziecko? Siostrę? Narzeczoną? Cokolwiek. Kim/ czym jest Justysia? Się pytam.
    A 2 sprawa to:
    "– I nie było ci żal stamtąd się wyprowadzać? "
    Trochę nie podoba mi się szyk tego zdania. Zrobiłabym to raczej:
    I nie było ci żal wyprowadzać się stamtąd? Bo to, co napisałaś brzmi trochę jakby przez Snapusia przemówił Yoda.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo co Snape robił latem? Potrafisz go sobie wyobrazić na plaży? Na wieży Eiffle'a? A przecież mógłby choć w wakacje odpocząć, prawda? Musi mieć więc jakiś poważny powód, by spędzać czas poza szkołą w równie ponurym nastroju, co w trakcie roku szkolnego, prawda?
      Eh, przeczytałam zdanie do poprawienia trzy razy i zupełnie już się pogubiłam. Muszę je jutro na świeżo spróbować poprawić :)

      Usuń
  2. Uuuu Justysia... hmmmm, Coraz więcej tajemnic gromadzi się nad Snapem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie! Bo Snape lubi być tajemniczy, co nie?

      Usuń