poniedziałek, 23 listopada 2015

6.1

Snape obudził się z poczuciem całkowitego szczęścia. Przez chwilę leżał jeszcze w łóżku, ale niesamowita energia rozsadzała go i wzywała do akcji. Wyskoczył z posłania i błyskawicznie się ubrał. Przyczesał włosy przed lustrem, z zadowoleniem wpatrując się w swoje odbicie. Lubił tego faceta. Lubił siebie całym sercem i co ważniejsze, wiedział, że ma do tego uczucia solidne podstawy.

Wziął z komody list od Cecile i jeszcze raz go przeczytał. “Wygraliśmy! Severus, wygraliśmy! Voldemort pokonany na zawsze. Dzięki tym sekretom, które mi wyjawiłeś udało mi się go zmienić w garść prochu! Przy śniadaniu będziemy świętować, a Tobie wszyscy będą dziękować. Przyjdź na czas. Wygraliśmy!”

Jak przez mgłę przypominał sobie, że jednak zdecydował się opowiedzieć Cecile o swoich najskrytszych marzeniach. O tym, czym zajmował się w Kenilworth, o tym, co chciał osiągnąć i co myślał, że umie już zrobić. I nie żałował, wiedział, że może jej zaufać, że znalazł w niej prawdziwego przyjaciela.

Spojrzał na zegarek i zorientował się, że powinien już być w jadalni. Kiedy dobiegł na miejsce ze zdziwieniem odkrył, że za drzwiami rozwieszona jest gruba purpurowa zasłona.

- To kurtyna - powiedział ktoś szeptem i zakrył jego oczy dłońmi. - Nie patrz jeszcze, zaraz będzie twoja kolej.

Pomyślał sobie o tym, co go czeka. Pewnie dostanie order. Może też ogromny bukiet kwiatów? Czy przyjechali ludzie z ministerstwa? Dumbledore wreszcie spojrzy na niego z szacunkiem, a nie z politowaniem zmieszanym ze współczuciem. Inni nauczyciele będą mu zazdrościć, może niektórzy z nich uświadomią sobie, jak bardzo go nie doceniali. Uczniowie zobaczą w nim bohatera. A on będzie mógł im powiedzieć… Co powinien powiedzieć? “Dziękuję tym wszystkim, którzy mnie przez lata wspierali”? Lubił stwierdzenia spełnione w próżni. Ale jeszcze trzeba wspomnieć o wkładzie Cecile…

Stał z zamkniętymi oczami, aż nagle poczuł, że ktoś wyciąga mu z ręki różdżkę. Zrobiło mu się chłodno, chciał okryć się płaszczem, ale ramiona miał gołe. Wtedy usłyszał głos Cecile.

- A teraz wręczę nagrodę dla największego głupca w historii Hogwartu! Proszę państwa, przed wami Severus Snape, groźny nauczyciel Eliksirów, człowiek, którego nikt nie lubi i nikt nie traktuje poważnie!

Otworzył oczy, kurtyna już była prawie całkiem odsłonięta. Stał na podeście i widział morze złośliwie roześmianych twarzy patrzących na niego z nieskrywaną satysfakcją. Spojrzał w dół - stał w samej bieliźnie, a na piersi miał zawieszoną dużą plakietkę z różowymi literami. Wolał nie widzieć, co było na niej napisane. Chciał ze złości rzucić na nich wszystkich niewybaczalny czar, ale nie mógł wykonać ruchu. Zresztą, nie miał też czym czarować. Cecile stała z przodu sceny w czerwonej wieczorowej sukni, włosy miała upięte w misterną fryzurę, w którą wetknięta była jego różdżka. Obok niej stał jakiś brodaty facet (to ten ze zdjęcia!) i obejmował ją bezceremonialnie.

- A wiecie, czego jeszcze się dowiedziałam o waszym kochanym profesorze? Nie tylko bez problemu dał sobie wmówić, że jest zdolny pokonać samego Czarnego Lorda. Wiecie co go fascynuje? Nie uwierzycie, chyba jednak w jego żyłach płynie zbyt wiele mugolskiej krwi …

Poczuł, jak szumi mu w uszach. Nie słyszał wyraźnie, co dalej mówiła, ale wiedział przecież, o czym ona opowiada. Wszyscy się śmiali. Wyraźnie widział ich nieprzyjazne twarze. Młody Potter, Gryfindorczycy… Minerva, Dumbledore, nawet jego własna grupa, nawet Slytherynianie się z niego nabijali. Chciał zapaść się pod ziemię, chciał po prostu przestać istnieć, czuł jak jego świat, misternie tworzony przez tyle lat, rozpada się na drobne kawałki. Krzyknął na cały głos.

Wtedy właśnie się obudził.




Czytaj dalej

Ciąg dalszy w czwartek, 26.11.2015
Można komentować anonimowo.
Polub Limotini na facebooku.

8 komentarzy:

  1. Ufff całe szczęście, że to tylko sen. Już się obawiałam, że chcesz to jakoś dziwnie zakończyć.
    Czyli kolejne koszmary tak? Dobrze mi ten sen pasuje do Severusa. Zawsze w cieniu, zawsze na uboczu. Przypomniało mi się od razu lustro Ein Eingarp.
    Czyżby zobaczył swoje pragnienie? Zupełnie trochę jak Ron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kolejne koszmary. Zauważ, że dzieciom śniło się, że tracą w okropny sposób to, co było dla nich najcejniejsze.
      Co jest dla Snapa najcenniejsze? Na czym mu najbardziej zależy, czego utraty boi się najbardziej? To chyba jest bardzo nieoczywiste, nie jestem pewna, czy nawet on sam wie...

      Usuń
    2. Ciekawe czy dobrze kminie.
      Moim zdaniem Snape boi się utraty jakiegoś rodzaju więzi (szacunku) z Cecile.
      Na jawie współpracują, lubią się i szanują.
      W koszmarze Cecile wyśmiewa go, kpi sobie...
      Ciekawe.

      Usuń
    3. To nie tak, że ja to WIEM :) Próbowałam się po prostu zastanowić, czego Snape może się bać. Bo chyba nie ma jakiejś osoby, której utrata by go przerażała (może Cecile, ale po pierwsze to tylko w fanfiku, poza tym, chyba też nie do końca). Ja myślę, że on jest przekonany, że wszystko jest bez sensu i nie ma niczego, czego utraty by się bał. A jednak, mimo wszystko, nie chciałby się cofnąć do czasów, gdy był wzgardzanym popychadłem, prawda?

      Usuń
    4. Nie wiem... wydaje mi się jednak, że Snape w kanonie jest osobą, która właściwie nie ma już nic do stracenia. Lily nie żyje, a była jedyną osobą, która mogła coś w nim zmienić. U mnie też jest to w jakiś sposób zaznaczone. Godzi się na służbę u Dumbla, bo wie, że oprócz utraty życia nic więcej nie straci.
      U Ciebie, poznajemy Severusa z trochę innej perspektywy. Wiemy, że nie taki Snape straszny jak go uczniowie malują... Tu mi się wydaje, że ma wiele do stracenia. Choćby ta tajemnicza Justysia... kto to? Nie wiemy... tak więc pozwala to myśleć, że Snape ma jednak coś do stracenia.

      Usuń
  2. Ty no teraz tym początkiem to mnie zbiłaś z tropu. Ok, wczoraj zasnęłam i nie zdążyłam już przeczytać, ale to jeden dzień, a tutaj nagle jakiś przeskok akcji i moje zdziwienie: kiedy oni zdążyli pokonać Volcia-molcia.
    Czyli miał sen. Najpierw oboje śnili o tym, co przeraża Cecil, a jego męczyło, a teraz będzie na odwrót? Ona będzie się starała przeciwstawić tej sytuacji. W ogóle dlaczego nagle zmiana? Czy to dlatego, że Snapuś ogarnął jak chwycić dziecko i był o krok od uwolnienia ich spod zaklęcia? Toś teraz namieszała. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to niestety tylko sen. Sam Wiesz Kto nadal czai się w mroku.

      Co do reszty: podoba mi się Twój tok rozumowania :)

      Usuń
    2. Stety, niestety. Na początku było niestety potem stwierdziłam, że nawet lepiej, bo mi się Snapusia zrobiło żal.
      A skoro tok rozumowania się podoba - super - ale to zapewne znaczy, że jeszcze nie trafiłam. Nosz kurde.
      Ale szczerze mówiąc lubię to, ile ludzi, tyle pomysłów. Ile mi się na behindzie udało dodatkowych rozdziałów wymyślić dzięki komentarzom to głowa mała. :3
      Ale ja Cię w koncu dopadnę kiedyś i się dowiem co tu natworzyłaś.

      Usuń