czwartek, 7 stycznia 2016

7.1

Cecile obracała w dłoniach książkę. Ładna oprawa, w kolorowe kwiatki, przypominająca stylem ludowe wzory, które tak dobrze pamiętała z domu babci. Trochę przybrudzona, wyglądało jakby poprzedni właściciel nie obchodził się z nią łaskawie. Ciekawe od jak dawna leżała w szpitalu. Cecile wydawało się, że widziała ją na szafce nocnej koło łóżka Snape'a, kiedy trafił do infirmerii po raz pierwszy.

Wczoraj, kiedy spotkała Lenę u wejścia do szpitalika, żaliła się, że nie może znaleźć książki, którą wcześniej widziała na parapecie. Czy dziewczynka może wiedziała, czyja ona była? Bo chciała sobie odświeżyć bajki. Lena zrobiła mądrą minę i powiedziała poważnym tonem “Zobaczę, co się da zrobić”. Dziś rano przyniosła jej ten tom i z uwagą patrzyła, jak Cecile przegląda zawartość. Pogadały przez chwilę, a potem dziewczynka odeszła, spoglądając z rozczarowaniem na księgę baśni. Czyżby niewystarczająco okazała swą radość ze znaleziska?

Książka wyglądała całkiem zwyczajnie. Tak zwyczajnie, że dopiero teraz przyszło Cecile do głowy, by przeszukać ją w magiczny sposób.

- Reveal your secrets - powiedziała, delikatnie dotykając okładki różdżką. Prawdę powiedziawszy, nie spodziewała się większych efektów. Na pewno nie tego, że spomiędzy stron buchnie światło.

Jeden strumień bił z samego początku, drugi gdzieś ze środka. Zajrzała. Teraz widziała, że po wewnętrznej stronie okładki wklejone było zdjęcie młodej uśmiechniętej kobiety z jeszcze bardziej uśmiechniętym dzieckiem. Oboje machali rękami. Pod spodem ktoś dopisał ręcznie: “Dla Rorego, 1931”.

Twarz kobiety wydawała jej się znajoma. Czy to jakaś historyczna postać? Wiedziała, że powinna ją kojarzyć, tylko nie miała pojęcia skąd!

Otworzyła książkę w drugim miejscu i spostrzegła, że na pustej stronie przed “Legendą o Ardagherdar” jest przyklejony kilkakrotnie złożony arkusz papieru. Rozłożyła go i z zaskoczeniem ujrzała znajomy obrazek. Piękna rycina przedstawiając zarys Hogwartu, delikatnie zarysowane chmury i przebijające się przez nie promienie światła. A na górze, jakby ktoś potrzebował dodatkowej wskazówki, wyraźny napis “Fenestre Passati”. Koło jednego z niższych okien narożnej wieży ktoś narysował gruby krzyżyk. Co to za pokój? Nie pamiętała, nie znała dobrze tej części zamku.

Powinna się kłaść spać, powinna wreszcie odpocząć, w końcu całą noc nie zmrużyła oka. Mimo to zaczęła czytać opowiadanie obok mapy, ciekawa, czy ma jakiś związek.




Czytaj dalej

Ciąg dalszy w poniedziałek
Można komentować anonimowo.
Polub Limotini na facebooku.

2 komentarze:

  1. Trochę spóźniona, ale jestem. Co tu dużo mówić, rozdział dobry. Tylko teraz się zastanawiam nad tą książką. Rory to był ten z wcześniej. Coś się wyjaśni? Czy jeszcze nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się wyjaśni wkrótce. Tak, to ten sam Rory, zbyt rzadkie imię, żebym tak mogła szastać nim na prawo i lewo w książce :)

      Usuń