Siedział w swoim gabinecie i bezmyślnie pił herbatę. Przyszedł tu z przyzwyczajenia. Kiedy już był pewien, że żadnych magicznych amuletów nie ma pod okruchami cegieł i że pokój jego grupy jest w idealnym porządku, automatycznie wrócił do swojego pokoju. Wykąpał się i nawet mu do głowy nie przyszło, że powinien wracać do infirmerii.
Księgę w kolorowej okładce nadal miał przy sobie, leżała na stoliku. W sumie bez sensu, książka jak książka. Trzeba ją było zostawić gdzieś po drodze, a nie targać ze sobą cały czas. Ale skoro już miał w ręku ten zbiór bajek, obejrzał go dokładnie. Odruchowo zaczął od sprawdzenia ukrytych magicznych właściwości. I nie zawiódł się. Mapa - no tak. To wyjaśniało, skąd Cecile wiedziała gdzie szukać. Przeczytał tę wersję historii Ardagherdar. Szczegóły trochę się różniły, ale najistotniejsze elementy: ukryta szkatułka, perła i warunki jej odnalezienia były te same.
Ze zdziwieniem zauważył, że jedna kartka, tuż po zakończeniu tej baśni została wyrwana. Czy było tam coś jeszcze? Czy też to tylko pusta strona, oddzielająca dwie opowieści, którą ktoś uznał za niepotrzebą?
Dopiero teraz spostrzegł zdjęcie na samym początku. Profesor McGonagall! Taka młodziutka! Dla Rorego…
Czytaj dalej
Można komentować anonimowo.
Krótko i zachęcająco :-). Ciekawe, czy Rory jeszcze żyje i pojawi się u Ciebie osobiście...
OdpowiedzUsuńZ zaskoczeniem zauważam, że Rory wzbudza sporą ciekawość :)
UsuńA co jeszcze myślisz, że musi się wyjaśnić? Co jeszcze chcesz wiedzieć? Co jeszcze powinno się zdarzyć, by opowieść mogła dobiec do satysfakcjonującego końca?
Rory mnie zaciekawił jako ktoś z młodości Minervy McGonagall. Czytając cykl o HP wymyślałam tej postaci liczne przeszłości ;-) Co do zakończenia, to byłoby dla mnie ok już po scenie, w której Snape postanowił odgrzebać co się da spod gruzów. Wyszloby z tego zgrabne opowiadanko. Ciąg dalszy, rozbudowanie wątków Rorego, tajemniczej książki, twórców zamieszania z koszmarami- mile widziane. Akurat zakończenie jest mi najmniej potrzebne do szczęścia, ja mam czas... Dużo czasu w małych kawałkach (macierzyński), więc powieść w odcinkach bardzo mi odpowiada. Pozdrawiam, Ania
UsuńPrawie zapomniałam, że już czwartek. Jak człowiek zajęty to czas inaczej leci... Rozdział dobry - jak zawsze za krótki, ale to wiesz - żadne błędy mi się w oczy nie rzuciły. Rory, nie dziwię się, że wszystkich ciekawi. Nic o nim zbytnio nie wiadomo. I zastanawia mnieczemu niczego nie znaleźli w tej komnacie i co z tą kartką.
OdpowiedzUsuńA SomeSay chciałaby się dowiedzieć czegoś więcej o Justysi :P
OdpowiedzUsuń