Severus cierpliwie czekał, aż pani Malfoy dopije swój trunek.
– Słyszałam, że mój syn zachował się nieodpowiednio i chciałeś ze mną o tym rozmawiać – powiedziała wreszcie.
Skinął głową. Czekał. Nie bardzo wierzył, by przyjechała do Hogwartu tylko w celu rozmowy o Draco, o której on sam całkowicie zapomniał.
– Słyszałam też, że wczoraj w sali Slytherinu miała miejsce mała katastrofa budowlana. Jakaś komnata została całkowicie zniszczona. Czy to prawda?
Ponownie kiwnął głową. O, to już zaczynało być ciekawsze.
– Czy ten pokój – z namysłem dobierała słowa – rzeczywiście przestał istnieć?
– Obawiam się, że już go nie ma – odpowiedział zgodnie z prawdą. Dziś rano wspólnie sprawdzili, że nie da się wejść od strony makiety, a Cecile swoimi sposobami, w które na wszelki wypadek wolał nie wnikać, dowiedziała się od Harrego, że ukrytej sali “po prostu już nie ma”.
Pani Malfoy wyjęła z torebki kartkę i podała mu.
– Czy w tej komnacie albo w jej pobliżu, znaleźliście może coś takiego?
Na stronie narysowana była wyciągnięta dłoń, na której leżała oprawiona w srebro perła na cienkim łańcuszku. Pod obrazkiem napisano:
Czytelniku, jeśli widzisz powyżej amulet, to jest on wciąż wart poszukiwań. Jeśli zaś dłoń jest pusta, oznacza to, że ktoś cię ubiegł i skorzystał z jego magicznej mocy.
– Co to jest? – spytał.
– Czy znalazłeś taki amulet? – powtórzyła w napięciu.
– Nie. Nie znalazłem i jestem przekonany, że jeśli tam był, to droga do niego jest już całkowicie zamknięta – powiedział zdecydowanie i patrzył, jak z jego rozmówczyni wyraźnie odpływa nadzieja.
Zerknął jeszcze raz na kartkę. Lewa strona była trochę nierówna, jakby została wyrwana, a nie przecięta. Miał przed oczami brakującą stronę z książki Minervy!
– Dlaczego nie przyszłaś z tym do mnie wcześniej? – spytał. – Mogłem pomóc.
– Nie wiedziałam, czy nadal mogę ci ufać – powiedziała niepewnie.
– Skąd miałaś książkę?
– Mój mąż dostał ją na przechowanie już dawno temu.
– Dlaczego teraz zdecydowałaś się ją wykorzystać? Czy to Draco podrzucił ją do infirmerii?
Skinęła głową.
– Dostałam polecenie, by spróbować odnaleźć tę perłę. Ale nie chciałam w to mieszać mojego syna. Myślałam, że sama…
– To było głupie. Powinnaś była przyjść do mnie na samym początku. Wiedziałbym, jak to znaleźć. Nie przez te idiotyczne Karty Bohaterów.
– Domyśliłeś się? – spytała z przestrachem.
– Oczywiście – powiedział pewnym tonem, choć domyślił się przecież dopiero parę sekund wcześniej – Obawiam się, że teraz jest za późno. Nawet gdyby właściwi ludzie wypowiedzieli odpowiednie zaklęcie, to miejsca, gdzie można by szukać skarbu już nie ma.
– Rozumiem – pani Malfoy odstawiła kieliszek zdecydowanym ruchem.
– Poczekaj! – powstrzymał ją. – Po co ci była ta gorączka?
– Jaka gorączka?
– Narcissa, nie ma sensu ściemniać. Sama się przed chwilą przyznałaś, że to twoja sprawka. Do czego Ci było potrzebne to, że ludzie chorowali, kiedy spoglądali na Karty Bohaterów?
– Chorowali? – spytała niepewnie i Snape'owi wydawało się, że zbladła. Bardzo szybko jednak odzyskała równowagę. Wstała i powiedziała stanowczo:
– Nie mam pojęcia o czym mówisz. Do widzenia.
Czytaj dalej
Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.
Ok, to ja się ujawnię, że nadal czytam. I co jak co, ale Narcyzy Malfoy się tu nie spodziewałam (w ogóle po ostatnim fragmencie miałam przed oczami raczej starszą matronę, a nie kobietę w wieku zbliżonym do Severusa i Cecile, ale faktycznie zajrzałam teraz i nie jest to tam napisane, więc to po prostu moja wyobraźnia). No i wyjaśniło się, kto stoi za kartami. Ale w takim razie co z chorobą? Ciekawa jestem ciągu dalszego. Szkoda, że odcinki są takie krótkie (szczególnie ostatni), bo człowiek się nawet nie zdąży wgryźć w tekst i wczuć w atmosferę, bo już koniec. Niby mogłabym zaglądać co kilka tygodni i czytać na raz, ale ciekawość każe śledzić w miarę na bieżąco. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, K.
Odcinki są takie krótkie, bo zaczęłam od tego, że każdy jest po prostu osobną sceną z osobnego punktu widzenia i to do pewnego momentu nieźle działało, ale zaczęły się pojawiać fragmenty, które były mi potrzebne, a których z różnych względów nie zdołałam rozwinąć. Wiem, bez sensu uzasadnienie. Ciągle miałam nadzieję, że któregoś dnia siądę i napiszę taką scenę pełniej, głębiej i dłużej...
UsuńA Narcyza jakoś nie kojarzy mi się z osobą, która z zimną krwią zsyła na kogoś uciążliwą chorobę, tylko w celu zdobycia jakichś informacji...
Pozdrawiam!!!
Oh! No nie, w życiu bym nie zgadła, że to Malfoy. Też raczej spodziewałam się dużo starszej kobiety, coś ala ruska szlachcianka, duża, bogata, mocno umalowana z futrem z nutrii, nie pamiętam czy było coś o futrze, ale jak to jakoś widziałam. :D Taką, co nie znosi sprzeciwu.
OdpowiedzUsuńA tu biedna Malfoy wygląda na to, że nawet nie wiedziała, że dzieci chorują. Czyli to jakiś efekt uboczny...?
Wiesz, jak nakręcić czytającego... . Narcyza szuka naszyjnika? A może jest tylko pośrednikiem, bo skoro naszyjnik ma taką moc, to Sama Wiesz Kto;) też dzięki niemu może ożyć. Niecierpliwie czekam na dalszy ciąg:). Pozdrawiam, Nowa na blogu:).
OdpowiedzUsuńCześć Nowa! Też myślę, że jest raczej pomocnikiem V - tym bardziej, że akcja rozgrywa się stosunkowo wcześnie, nim jeszcze Syriusz uciekł, więc Wiadomo Kto jest jeszcze daleki od odzyskania swej wcześniejszej mocy.
UsuńPozdrawiam, ciąg dalszy już wkrótce :)