poniedziałek, 22 lutego 2016

8.6

Na dworze było już naprawdę zimno. Może i lepiej. Człowiek musi biec, inaczej zmarznie. Większość drzew była już całkiem łysa, na niektórych wisiały jeszcze smętnie wyschnięte liście. Świat wyglądał smutno i ponuro. Niebo było szare, wszystko było szare, martwe i bez sensu.

Nie oddał Narcissie kartki z amuletem. Nie wymagało to większego sprytu, wyszła szybko i nawet nie spojrzała za siebie, czy czegoś nie zapomniała. Sprawdził potem tę rycinę. Pasowała idealnie do księgi i wyglądała autentycznie. Potrafił wyczuć aurę magii, zdecydowanie rysunek został zaklęty i powiązany z jakimś przedmiotem. Oczywiście ktoś mógł go sprytnie spreparować, tylko po co?

Jeśli więc amulet istnieje i nie został wykorzystany, dlaczego go nie znaleźli? Odpowiedź mogła być tylko jedna. Nie spełniali baśniowych warunków.

Biegł dalej przez wysuszony i zszarzały krajobraz. Jego ciężki oddech zmieniał się w białą parę, gruby podkład startych liści zagłuszał odgłos kroków. Jeszcze kawałek. Raz, dwa. Raz, dwa. To nie jego wina, że nie znaleźli perły. To nie jego wina!




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

2 komentarze:

  1. " Niebo było szare, wszystko było szare, martwe i bez senu. "
    Senu?
    O.o oczywiście, że nie jego wina. Co Snapusiowi odwala?
    Wgl ok. Tylko krótko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiłam tego sensu ;)

      Co mu odwala? No, myślę, że on by wolał, żeby w oczywisty sposób to była jego wina, no nie? Wtedy byłby w dużo bardziej komfortowej sytuacji.

      Usuń